środa, 28 lipca 2010

Rozdział: siódmy

SpokoYoh: Cicho… ^^! To było zakończenie do poprzedniego rozdziału xDD.
Czarnulka55: Wielkie domo arigatou, za poprawienie, mnie…
Rozdział: 7.

Czy ja śnie?
Co sądzę dzisiaj o tobie i o mnie?
Czy ja śnie?
Czuje twoją miłość kiedy przytulasz mnie mocno

Chcę po prostu Cię kochać
I ty jesteś tym jedynym, potrzebuję Cię
I chcę po prostu dać Ci całą moją miłość którą mam
Czytaj z moich ust co czuję
I kiedy mówię to ma dla mnie znaczenie
Ponieważ ty jesteś tym jedynym którego czuję dzisiaj w nocy

Wróć i uwolnij mnie
Teraz od nieskończoności
Miłość jest zagadką
Ta odległość zabija mnie

Wróć potrzebuję Cię teraz
Jesteś tą miłością którą znalazłam
Czuję się jakbym była nad ziemią..

   
(Wybaczcie, ale nie mogłam się powstrzymać :P)
            Hao usiadł na kocu i spojrzał z niedowierzanie na bliźniaka.
- Ty-tydzień?! – Wyjąkał.
- Nie bój się przeżyłem bez ciebie… – Zaśmiał się.
***
            Rano, chłopcy spakowali się i poszli dalej. Szukali krainy, miała płynąć mlekiem i miodem. Po obfitym śniadanku, (, na którym były oczywiście mandarynki, maliny i inne owoce :P)chłopcy znaleźli się w niemałych tarapatach… Mianowicie, Yohowi, zachciało się miodu. Gdy ujrzał ul, natychmiast podbiegł do drzewa i wlazł na nie, to jego bliźniak, w tym czasie przeglądał, mapę, którą dostał w worku, wraz z pętlą kluczy. Pomrukując, do siebie długowłosy nie dostrzegł, że jego bliźniak, niczym Kubuś Puchatek, pragnie dostać się do miodku, usadzonego, tuż nad długowłosą głową.
Yoh wlazł na drzewo i powoli rzucił ul na głowę Hao.
- Ups…
Było krótkie ŁUP! I „Aaaaaaa!!” Oraz „Zabiję Cię Yoh!”
Bowiem, Hao był cały w złotej substancji.
- Słoddddddddko! – Wrzasnął Yoh i zeskoczył z gałęzi, wprost na bliźniaka.
- Pfff…! – Prychnął długowłosy, zrzucając z siebie rozwalony ul. Z jego wnętrza wyleciało stado wściekłych pszczół, co w rezultacie, dało jeszcze większy przerażenia, u Asakury. Hao, biegał po całym lesie.
Yoh stał, praktycznie w miejscu, gdy jego brat uciekał przed pszczołami. Długowłosy błagał i płakał w myślach, żeby w tym miejscu była, jakaś woda, bądź coś innego, co by mu mogło pomóc. Skrył się za konarem, jednego z drzew.
- Eh… Eh… Eh          …! – Dyszał i sapał jak lokomotywa.
***
            Tym czasem w domu Asakurów rozbrzmiał gong(Ahh… Jak ja lubię, to słowo ^o~), oznajmiający, iż ktoś przybył.
Keiko, odeszła od garnków i wyszła na dwór.
- Dzień dobry… – Powiedziała blondynka.
- Witaj Anno, o… A to, kto? – Zapytała Pani Asakura, patrząc na dwójkę osobników, prócz Anny.
Czarnowłosa uśmiechnęła się wesoło i powiedziała:
- Dzień dobry, jestem Kushina, a to mój mały podopieczny Kai… – Chłopiec skłonił się, a później został złapany, przez kobietę. Został wyściskany, wycałowany i w ogóle. Keiko, zaprosiła ich na obiad. Anna odmówiła, z grzeczności, ale Kushina i Kai, już nie potrafili. Zostali wciągnięci do środka domu, przez długowłosą.
***
            Po obfitym śniadanku, pani domu, zaczęła pytać szatynkę o najmłodszego synka w rodzince.
- Anno, co u Yoha? – Zapytała i uśmiechnęła się.
- … – Anna, jednak milczała.
- Nie wiemy proszę Pani… Zniknęli w barierze ognia. Nie wiem czy żyją, czy też nie… – Kociooka, westchnąłem cicho.
- Jak to? – Kobieta odwróciła się raptownie, po czym wypuściła z dłoni talerz.
Amidamaru, aktualnie pod władzą Anny złapał talerz i położył go na stole.
- Mój „Pan” zniknął w ogniu. Temperatura była sto razy wyższa niż moja… – Mruknął duch ognia, siedzący za dziewczyną długowłosą i patrzący w przestrzeń.
- Duch ognia? – Zdziwiła się Keiko.
- Tak, to ja. Witam Panią…
Blondynka westchnęła ciężko, popatrzyła przed siebie.
- Cóż… Głównie jesteśmy tu, po to, żeby ustalić gdzie są teraz dwaj „mili” panowie. – Kushina westchnęła, a później spojrzała na szarowłosą babcię Asakurów.
- Witaj… Kushina, Anno i wy duchy… Chodź Cię za mną. – Powiedziała spokojnie Kino i wyszła, przed dom.
Wielka willa, świeciła pustkami.
- Czy tu straszy? – Zapytał Kai, biegnący za Panią Kino.
- Nie maluchu.. – Uśmiechnęła się ciepło, babcia Asakurów i weszła po drugiej części domu.
- Kupisz mi to, dobra maluchu? – Zapytała Anna.
- Dobrze, proszę Pani… – Długowłosy zabrał listę z rąk Kyōyamy i pobiegł do sklepu.
- Jeden problem mniej, nie Kushi? – Anna spojrzała na koleżankę? Bardziej przyjaciółkę.
- Tak… Tak…
- Słuchajcie, uwarzenie… – Kino, rozświetliła pokój, świecami i usiadła, na poduszeczce i wskazała dłonią na dwie poduszeczki przed nią. Usiadły – Może to was zdziwić, może nie, ale Hao i Yoh… Są u króla duchów… Z pierwszego dziennika, jaki otrzymaliśmy matką pierwszego Asakury, było napisane, że owa kobieta nigdy nie pogodziła się ze swoją śmiercią, i że odnajdzie syna…
- A co ma z tym wspólnego teraźniejszy Hao oraz król duchów? – Westchnęła czarnowłosa.
- Król duchów miał żonę, która urodziła syna. Chłopak nie znał ojca. Znał jedynie matkę, ale i tak został sam… Mniej, więcej tysiąc lat temu, wybuchła wojna.. Na oczach Hao, który ukrył się pod łóżkiem, została zabita, w brutalny sposób jego matka.
- To straszne… – Szepnęła czarnowłosa, słuchając dalszego monologu, babuni Kino.
- Hao wówczas obiecał sobie, że pomści matkę, biorąc udział w turnieju szamanów.
- Rozumiem.. Ale co ma do tego król duchów?
Anna westchnęła i spojrzała na dziewczynę, jak na debilkę.
- Chodzi o to, że „nasi” chłopcy, są w „domu” u króla duchów…
- I?
- I musimy na nich czekać…
*****
  Notka będzie uzupełniana za kilka godzinek xD..
****
- I, - Powiedziała spokojnie (ciekawe, jak długo wytrzyma ^.~)babcia Asakurów. - Hao i Yoh, oni są  w domu o króla duchów, a wy musicie, czekać na nich w gwiezdnym sanktuarium...
- Aha..
***

            Chłopcy, doszli do zamku.
- To tu? - Zapytał Yoh, a Hao, wzruszył jedynie ramionami. Wyjął kęp kluczy i przymierzał się do otworzenia ich, ale coś powstrzymało.

czwartek, 1 lipca 2010

Rozdział: szusty – Część: 2.

Odpowiedzi na komentarze:
*Czarnulka55: No cóż to tylko „pozory”. Krew się jeszcze poleje…
*SpokoYoh: Nie wiem. Zobaczymy…
Rozdział: 6 – Część: 2.
Czy miałeś rację, czy byłam w błędzie
Czy byłeś słaby, czy byłam silna
Tak, oboje jesteśmy złamani
Złapani w momencie
Żyliśmy i kochaliśmy
I zraniliśmy, i zażartowaliśmy
Yeah
Ale planety są wyrównane
Kiedy patrzysz w moje oczy
I po prostu jak teraz
Chemiczna reakcja
Chemiczna reakcja
                Chłopcy stali po dwunastu godzinach marszu.
- Hao? Gdzie my jesteśmy?
- Dziwne... – Odezwał się Hao.
Marmurowa podłoga pośrodku pustkowia.
W samym centrum spirali wyrysowanej na podłodze stała kolumna, na której, jakby od niechcenia, ktoś położył tajemniczy pakunek. Jeśli to nie jest pułapka, to oni nie są szamanami. Długowłosy Asakura, powoli zaczął przeszukiwać okolicę, następnie zabrał się za sprawdzanie podłogi, centymetr po centymetrze.
Yoh, przyglądał mu się uważnie.
Chłopak nawet nie zauważył, że dziwnym trafem podąża za wzorem. Dokładnie zbadał kolumnę z tajemniczym pakunkiem, znajdującą się w samym centrum marmurowej podłogi. Wszystko wydało się być normalne, jednak w momencie, gdy Asakura spróbował podnieść swoje trofeum, świat zawirował Hao przed oczyma.
***
                Pustka, czerń, otchłań… Hao nie wiedział tego. Wiedział tylko to, iż każda jego myśl formowała się w zestaw dziwnych znaków wybuchających feerią barw.
- ~ Gdzie ja jestem? ~ – Pomyślał Hao, i tym razem pojawiły się dwa zestawy znaków. Asakura, domyślił się, iż widzi swoje pytanie oraz odpowiedź.
- Jesteś w czasie śmierci… – Odezwał się głos w głowie Hao.
Czas mijał nieuchronnie. Hao zadawał pytania i otrzymywał odpowiedzi. Powoli zaczął rozumieć dziwny język znaków. Nie wiedział, jak długo tu jest, jedno jest pewne, nie odczuwał w ty dziwnym świecie żadnych potrzeb. Czas w tym obcym ludzkim istotom miejscu musi biec inaczej. Hao, powoli zaczął zdawać sobie sprawę, że teraz to nie on zadaje pytania, ale na nie odpowiada.
Po wielu godzinach „tej” dziwnej rozmowy, przypominającej raczej przesłuchanie, lśniący punkt pojawił się przed Asakurą i zaczął rosnąć.
Przyjął on owalny kształt wysokości około dwóch i pół metra. Jasne, bijące z niego światło raniło Twoje oczy.
- Idź ja dokonam reszty zniszczenia.. – Dziwnie znajomy głos dało się słyszeć w głowie Asakury.
- Kim jesteś?! – Wrzasnął chłopak, starając się ze wszystkich swoich sił wyplątać, z białego światła, które oplotło go.
***
                Przed oczami Hao, zaczęły stawać obrazy z dzieciństwa. Pierwsze słowa, pierwsze kroki, pierwszy kucyk, pierwsi przyjaciele, pierwsza miłość. „Nie zapominaj, że Cię kochamy…” Długowłosy przegryzł sobie wargę, zacisnął powieki i upadł na ziemię. Z jego gardła wydobył się przeraźmy wrzask bólu.
- Brawo synku… – Wysoki, brązowowłosy mężczyzna uniósł pięcioletnie dziecko do góry i zakręcił się z nim.
Hao, opadł ziemię i zemdlał.
***
- Hao… HAO! – Krzyczał Yoh, potrząsając swoim bratem.
- Co się stało? – Pokręcił głową i wstał.
- Spałeś tydzień… – Mruknął Yoh.
…******…
  Łahahaha ^.^

poniedziałek, 3 maja 2010

Rozdział piąty - – Część: 1.

Witam nowych czytelników i zapraszam na masakryczny-nudny rozdział.…
Rozdział piąty:
„Uważaj, bo się zabijesz… Braciszku.” – Część: 1.

Pobawmy się trochę, ten bit jest chory.
Chcę się przejechać na twojej dyskotekowej pałce.
Pobawmy się trochę, ten bit jest chory.
Chcę się przejechać na twojej dyskotekowej pałce.
(No sorry, nie mogłam się powstrzymać O.o)
- hmm… A gdzie my jesteśmy? – Mruknął Yoh, patrząc na niego z lekkim zdołowaniem.
- Jesteśmy w królestwie króla duchów..
Chłopcy spojrzeli na siebie, a później wybuchli śmiechem.
- Chodźmy.. Wydaje mi się, że będziemy musieli przejść mnóstwo testów i…
- Hao…? – Zapytał przerażony.
- Co? – Długowłosy potomek Asakurów Spojrzał na bliźniaka krytycznie.
- Odwróć się… – Pisnął i zaczął uciekać.
- Eeee… – Chłopak od wrócił się powoli i aż krzyknął widząc wielkiego bawoła.(Po chwili poleciała muzyka z Benechilla^v^).
***
- Kochanie? – Zapytała wysoka blondynka.
 - Słucham…? – Odparł cicho czarnowłosy mężczyzna, jakby bojąc się, że gdyby powiedział ton głośniej to mógł by wystraszyć, dwie piękne jaskółki.
- Pozwól mi im pomóc…
- Ehh… Skarbie wież, że nie możesz… Prawda?
- No, ale… Ale… to nasz syn! Błagam Cię…!! – Upadła na kolana, a jej włosy przysłoniły jej duże niebieskie oczy.
- No dobrze, ale pamiętaj masz być ostrożna..
- Kocham cię… – Pocałowała mężczyznę w policzek, a następnie zniknęła, zabierając ze sobą jedynie płaszcz i trzy plecaki.
Mężczyzna w tym czasie spojrzał w tafle wody, na którą patrzył jeszcze chwilę temu wraz ze swą wybranką serca, a po chwili jego wargi wy powiedziały słowa:
- Jesteś naszym synem… – Zrobił pauzę. – …Zeke.
***
                Kobieta mknęła przez ciemny las. Zmieniła się w pumę, więc było jej łatwiej. Wskoczyła na gałąź, a później wskoczyła tuż przed, Yoha, który wskoczył na ręce swojemu bliźniakowi.
- Oooo… Ktoś się boi pumy…^^.^. – Parsknął Hao.
- S-spadaj! – Załkał cicho, a później poczuł jak ten mierzwi go po głowie. Puma zostawiła plecaki i zniknęła im z pola widzenia.
- Co to? – Zapytał Hao, podchodząc do plecaków, trzymając cały czas drżącego Hao w ramionach. – Ej… Nie bój się… To od króla duchów. – Uśmiechnął się Hao, oglądając to, co ten im dał: ·Woda w butelkach, bandaże, woda utleniona, jakieś zioła na gorączkę, scyzoryk, kanapki i dwa ciepłe koce.
- Huh… Jak to? Skąd ty… – Chłopak wyjrzał mu z pod ramienia, a później wyciągnął rękę po nie wielką kartkę, a później zaczął czytać.
- ~ Drogi Hao i Yoh muszę wam powiedzieć, że waszym pierwszym zadaniem będzie rozwiązanie zagadki: ·„Tak, jak czas płynie, tak upływa życie, więc zastanów się dobrze czy a by na pewno chcesz je spędzić sam?”
Król duchów…~
Przeczytał w myślach, a później spojrzał, na Hao, który go już postawił.
- Pokaż… – Wyciągnął dłoń po kartę, a chłopak z marszczył śmiesznie nos.
- „Tak, jak czas płynie, tak upływa życie, więc zastanów się dobrze czy a by na pewno chcesz je spędzić sam?
”Król duchów…”
O co tu może chodzić? – Warknął cicho, Hao, patrząc w oczy krótkowłosego. – Przydałaby nam się Kushina.
- Ano… To może chodzić o wszystko... – Stwierdził cicho Yoh.
- No właśnie. – Chłopak usiadł na skale.
Nawet się nie spostrzegli, kiedy skończył im się las, a zaczął teren górzysty. W końcu szli już od sześciu godzin nie? ^.^
- A więc tak… Teraz rozbijamy obóz, a rano ruszymy dalej…
- Dobra…
***
                Dziewczyna spojrzała Annę, która to otwierała, to zamykała usta. Nie wyglądała z byt inteligent nie.
- ...O czym ty mówisz?!
- Wiem, brzmi to dziwnie…
- DZIWNIE?! To jest niemożliwe!! To jest chore… – Blondyna opadła na krzesło. – Ohh… Yoh.. – Wstała powoli. – Co się z tobą dzieje? – Na dworze robiło się coraz ciemniej, a Anna nie ustanie wpatrywała się w okno.
***
                Hao rozpalił ognisko. Noce w kamiennych jamach są zimne.
- No to, co teraz zrobimy? – Zapytał Yoh, patrząc na długowłosego Asakure z boku.
- Huh? – Czternastolatek odwrócił się do brata i westchnął ciężko.
- Może się zdrzemnij.. – Mruknął Hao.
- A ty?
- Ja popilnuje… Bo ty, kochany braciszku szybko byś mi tu zasnął. – Burknął szaman, patrząc w oczy brata, który już lekko pod sypiał.
- Arigatou[Jap. Dziękuję.] – Wyszeptał Yoh i zasnął.
-  Niema, za co bracie… – Pocałował go w czoło i wstał po drewno.
***
                Anna ocknęła się, słysząc szloch.
- Mamo! Nie rób Tato, zostaw! Aaaaa! – Krzyczała czarnowłosa przez sen. Anna dotknęła jej ramienia.
- Kushino, Kushi…? – Dotknęła jej ramienia.
Dziewczyna otworzyła natychmiast oczy, po jej policzkach płynęły łzy.
- Co się stało? – Anna spojrzała na to, co dziewczyna trzymała w dłoniach. – Co to? – Wyciągnęła jej z rąk sztylecik. – Skąd to masz? – Zapytała po raz wtóry blondynka patrząc swoimi czarnymi oczami na Kushine.
- Dostałam to od matki na czwarte urodziny. – Wzdrygnęła się na wspomnienie swojego domu.
- Opowiesz mi coś o sobie?
- Dobrze… Jestem Kushina. Tak mnie nazywają. Mam szesnaście lat. Mam siostrę, co prawda młodszą, ale mam… Moi rodzice… Ehh… Są okrutni… Nienawidzą szamanów. Chcieli zabić nawet mnie, gdy zaczęłam rozmawiać z „innymi istotami”. Wówczas miałam cztery lata. Gdy miałam dziesięć wymykałam się w nocy z domu i uciekałam na cmentarz, gdzie zawszę była jakaś impreza.. Taaa… To były czasy. – Zaśmiała się. – Ale pewnej… zimowej nocy ktoś chciał porwać moją młodszą siostrę, gdy mnie nie było w domu, na szczęście już miałam ducha stróża… – Tu pogłaskała kota po łebku, który nie spał przez całą noc. – Pomógł mi ją odbić, ale rodzice powiedzieli, że mogło do tego nie dojść, gdybym była w domu. W tedy wściekłam się i złamałam ojcu rękę a matce zrobiłam ohydną bliznę pazurami, a następnie uciekłam, już na zawszę. Odgrażali się, że mnie zabiją. Nio, ale żyje nie? – Zacmokała kocio oka, wystawiając język w stronę blondynki.
- Wow, podziwiam Cię… – Anna spojrzała na nią.
- Taaa... ale chodźmy spać… – Ziewnęła.
***
                Hao leżał, na ziemi i gapił się w gwiazdy, zastanawiając się nad rozwiązaniem zagadki.
- Cholera… – Jęknął, był słaby w zagadkach.
- Co się stało? – Ziewnął Yoh, który się jeszcze nie do końca wy budził.
- Nie nic… – Długowłosy potomek Asakurów westchnął głucho, a następnie uśmiechnął się i wstał. – Wyspałeś się?
Zapytał i zmierzwił bratu włosy.
- Trochę. Dobrze, że niema Anny…
- Hehe… – Zachichotał Hao i pociągnął brata, za łapkę w głąb jakiegoś lasu, gdzie roiło się od jedzenia.
Niebieskie oczy pumy śledziły każdy ich ruch z dokładnością. Gdy groziło im nie bezpieczeństwo to biegła im na pomoc.
- Ehh… Co za dzieci… – Uśmiechnęła się i wskoczyła na kolejną gałąź.
Hao wyczuwał kogoś, kto im pomaga, ale myślał, że to tylko jego wrażenie.
- Hao…? – Zapytał Yoh, zbierając mandarynki i pomarańczki z drzewa.
Szatyn locklnął na brata z pół przymkniętych powiek.
- Hmm…? – Burknął jedynie i wstał odbierając jakieś wyżej wymienione owoce.
- Czemu tylko ja mam zbierać owoce a ty se śpisz?
- Bo ty spałeś całą noc. A właśnie rozwiązałeś zagadkę?
- Nie… A w ogóle, trudniejszej król duchów nie mógł nam dać? – Krótkowłosy zeskoczył z drzewa.
- Nie wiem… W sumie to nie znam tego gościa… – Ziewnął Hao, zasłaniając usta ręką.
- Wracajmy…
- Tak, wracajmy… – Mruknął Hao.
***
                Wrócili do obozu. O dziwo, znaleźli spakowane rzeczy i karteczkę, którą Hao podniósł i przeczytał na głos.
- „Moi drodzy… Zdaliście test, możecie iść dalej, ale musicie uważać. Przed wami trudna droga… Odpowiedzią na wasz poprzedni test było „przyjaźń”. Waszym kolejnym zadaniem będzie znalezienie klucza, który jest ukryty na mapie, którą będziecie musieli znaleźć… Macie tylko 24 godziny, na znalezienie tej mapy…
Król duchów.…”
Hao spojrzał na brata, a ten westchnął cicho.
- To, co robimy?
- Nic, musimy iść dalej… – Uśmiechnął się rozbrajając Hao i poszedł szukać mapy…
…******…
To jest dopiero pierwsza część tego opowiadania :D…
Myślę, że część druga będzie szybciej, ale nie obiecuję ;D



POWIADOMIĘ, GDY WSTANĘ ;D :D 

czwartek, 18 lutego 2010

Rozdział czwarty:

Runda 2.
Znajdę cię gdzieś
Będę próbował, aż do dnia mojej śmierci
Ja po prostu muszę wiedzieć, cokolwiek się stało
Prawda uwolni mą duszę…
                Hao siedział na skalnej półce na pustyni. Nagle wstał i jakby nigdy nic zeskoczył z niej i usłyszawszy swój dzwonek wyroczni, który pokazywał nazwę drużyny, zarechotał cicho.
- No to się odegramy braciszku.. – Przykucnął, a później spojrzał przed siebie. Parę metrów przednim stał Kai, który po chwili wskoczył z piskiem na swojego wujka i zapytał, gdy Hao usiadł naziemni.
- Wujciu?! – Pisnął cicho na ucho Hao, który trzymał go mocno.
- Tak?
- Kim był ten chłopak, na którego tak się zdenerwowałeś?
- To mój brat..
- Braciszek? To dlaczego go nie kochasz? Przecież to część rodziny.
- Tak. Ale on… Ja… My… – Ta riposta kompletnie dobiła Hao, który nie wiedział co mu odpowiedzieć. – Chodźmy do domu zgoda? – Zapytał długowłosy, zmieniając temat.
- Dobrze Wujciu Hao.. – Westchnął Kai, który wtulił się w Asakurę i zamknął oczy.
- Ejj.. Tylko nie śpij. – Spojrzał w oczy chłopca, które teraz były skryte pod kurtyną długich, czarnych rzęs.
- Nie wyspałem się…
Hao westchnął i odpowiedział.
  - Zgoda, prześpij się… – Asakura wskoczył na swojego ducha stróża, a po chwili zniknął.
***
                Kushina spojrzała przez balkon na zachodzące słońce, czuła się dziwnie. Nagle zakręciło jej się w głowię. Oparła się o ścianę i zamknęła oczy. Bolała ją głowa, a serce telepało jej jak szalone. Westchnęła ciężko i spuściła głowę. Po sekundzie otworzyła powieki, z pod których zaczęła płynąć czerwona ciecz. Przejechała nie świadomie ręką po twarzy i zaczęła coś pisać, po jednej z kafelek.
„Ktoś wygra ktoś przegra. Ale śmierć do sięgnie wszystkich…”.
Zamknęła oczy, a gdy je otworzyła, z piskiem odskoczyła od ściany, o którą się opierała. Wzdrygnęła się mocno, a jej ciałem wstrząsnął spazm.
- Tylko nie to.. Nie teraz. Błagam cię… Odczep się…! –  Na jej czole ukazał się czarny pentagram, który mógł oznaczać jej przyszłe zmartwienia. Wstała gwałtownie i spojrzała w prawo, usłyszała śmiech młodego Asakury. Wystraszona pomknęła przed siebie, do łazienki i zaczęła się myć. Zmyła z siebie krew i strach, który dało się by się ujrzeć na jej twarzy. Wzięła ręcznik i oplotła nim talię. Wyszła z łazienki.
***
                Weszli do domu, Hao zdjął chłopca z barana, a później postawił go na ziemi.
- Idź do siebie, ja muszę iść do swojego pokoju aby się przygotować na jutro.. – Piętnastolatek uśmiechnął się do chłopca, który pobiegł do swojego pokoju. Hao wszedł do pokoju, gdzie była pół naga dziewczyna, która ubierała się właśnie. Z jej włosów lała się woda, spływając na jej plecy i kończąc w pościeli. Zamarł w  bez ruchu, a dziewczyna nie zwróciwszy uwagi na Hao, który stał osłupiały w drzwiach, zrzuciła na ziemię swój ręcznik i podeszła do szafy, która mieściła się w nie znacznej odległości od łóżka. Hao nie umiał się oderwać, od długowłosej brunetki, która go nie zauważyła.
- Którą by tu piżamę ubrać.
- Najlepiej bez niczego śpij i do tego zemną w łóżku… – Odezwał się bezmyślnie Hao, który sparaliżowany własnymi słowami wpadł do łazienki, aby wziąć lodowaty prysznic. Czarnowłosa odwróciła się w momencie, gdy drzwi się zamykały.
- O kurczak… Będą jaja… – Zaśmiała się, a później ubrała na siebie czarną koszulę nocną
***
                Hao spał sobie smacznie, gdy naglę do jego łóżka przywędrowała Kushina.
- Hao? – Szepnęła cichym głosem. – Śpisz? – Zapytała markotnie przybliżając usta do ucha długowłosego.
- Śpij Kushina.. – Chłopak mruknął i machnął na oślep ręką.
- Ale nie rób krzywdy bratu.. – Wyszeptała cicho, a łóżko ugięło się pod jej ciężarem. – Hao? Mogę spać z tobą? – Zapytała znów.
- Tak, tak ale już śpij… – Wybąkał cicho, a później obaj zapadli w sen.
***
                Rano pierwszy obudził się nasz Hao'ś^^, który w pierwszej chwili nie wiedział, co się dzieje. Poczuł ciężar na swojej klatce piersiowej. Spojrzał w dół i westchnął. To była tylko Kushina. Zamknął oczy, obejmując ją ramieniem. Jakoś mu już nie zależało na wygranej w turnieju, nie zależało mu już na zabiciu ludzi, czy nawet swojego brata. Chciał zapomnieć o przeszłości. No właśnie, chciał. Ale nie mógł  pamiętał, że obiecał matce na łożu śmierci, że zniszczy ludzkość. Że zostanie tak jak jego ojciec królem. Pamiętał, że obiecał jej…
***
                Yoh zawołał do siebie drużynę, składającą się z dwóch osób, plus on sam. Dzisiejszego dnia na dworze nie było ani jednej chmurki. Do niego podbiegły dwie osoby. Był to Manta i niebiesko włosy chłopak.
- Morty, masz wszystko? – Niski blondynek spojrzał na Yoh’a, a później kiwnął głową w potwierdzeniu.
- To idziemy… – Krzyknął Yoh, który był kapitanem drużyny.
***
                Cztery godziny później, na polu, wyznaczonym dla walk odgrywała się walka. Kushina, trzymała w dłoniach swą szarą katanę. Walczyła? Nie, ona się bawiła.  Bawiła się przeciwnikiem, jak szmacianą, starą lalką. Horo-Horo, po chwili runą nie przytomny na ziemie, a Kushina skłoniła się w stronę widowni, która zaczęła bić jej brawo. Usiadła, obok swojego idola.
  - Hao… Błagam Cię… – Chłopak wstał, a później z nie naturalnym grymasem, który wyglądał, jak uśmiech chorego zwycięscy podszedł. Pamiętał swoją walkę i już wiedział, gdzie popełnił w wcześniej błąd. Zaślepiony
nienawiścią, do brata nie zdążył się obronić przed ostatecznym cięciem.  Milimetr, a Hao został by przecięty na pół przez swojego brata.
  Teraz szedł powoli i spokojnie na swój „pogrzeb”, jak to powiedział mu dwie godziny temu jego brat bliźniak? Aha no tak, to coś na wzór: „Hao, ta walka zaważy nad wszystkim.. Więc licz się ze swoim pogrzebem.”, na wspomnienie słowa pogrzeb, Hao uśmiechnął się cynicznie, a później spojrzał w oczy brązowe oczy brata bliźniaka. Obaj zaślepieni nienawiścią. Obaj pałający do siebie te negatywne uczucia. Nie słuchali sędzi. Gdy tylko Silva zniknął im z przed oczu, zaczęli biedź na siebie.
- Duchu ognia.. Katana..
  - Amidamaru.. do miecza, do antyku.. – Obaj pragnący swojej śmierci. Katana przeszyła ze świstem powietrze, gdy tylko Hao się uchylił. Nagle znikąd pokazał się ogień. Widownia przerażona cofnęła się.
- CO KURWA MA BYĆ JEST?! – Zapytała zaniepokojona Kushina, łapiąc obie katany, które wyleciały z osłony ognia.
Hao i Yoh, patrzyli na siebie w szoku. Grunt pod nogami zaczął im rozmywać, a oni sami spadli w dół.
- Hao!! – Kushina, chciała mu pomóc, tak jak i duchy. Ale gdy tylko zbliżała się do ognia ten gryzł ją i piekł nie miłosiernie w oczy i dławił ją w gardle. Nigdy nie czuła takiej energii. Spojrzała załzawionymi oczyma na ogień, który zniknął, ale po obu chłopakach, nie zostało ani śladu. – Nie! – Upadła na kolana i zaczęła szlochać. Szloch ten był tak żałosny, że wszyscy patrzyli na nią ze współczuciem. Kai przytulił ją do siebie, bardzo mocno, a ona oddała ten uścisk go do siebie.
***
                Obudził się. Spostrzegł, że jest na jakiejś polance. Długowłosy spojrzał w niebo, a później wstał. Tu było pięknie. (Mój demon: Nie no, żyć nie umierać. Z przodu pustynia, z boku pustynia, zanim pustynia. Normalnie raj! ^^). Był na zielonej, bujnej łące. Spojrzał w bok, ujrzał Yoh’a, który był nieprzytomny. Spostrzegł również strumień, a przy nim mały, zwinięty liścik. Wziął go do ręki i zaczął go czytać:
- „Drogi Hao, musisz przyjąć do wiadomości, że nie możecie się pozabijać z Yoh’em. Wiem, że jesteś dobry, i głębi serca kochasz brata. Jesteście na mojej ziemi. Na ziemi króla duchów”.
(Mój demon: *Migoczą jej oczy* Zajeżdża mi tu podtekstem, a tobie?
Ja: Nie…)
Złożył kartkę, a później westchnął cicho, żeby na końcu uśmiechnąć się. Spojrzał na zamknięte oczy brata i zaczął nerwowo stukać nogą o ziemie, był zdenerwowany. Nic z tego nie rozumiał. Niby rozumiał, ale nie do końca. Nie rozumiał ostatnich słów, związanych z „ziemią” króla duchów. W końcu obudził się i Yoh, który rozejrzał się za nie po kojonym wzrokiem, dokoła siebie. Spojrzał w lewo, tam były krzaczki z malinami, oraz drzewa mandarynkowe(Kurde, mandarynki rosną na drzewach nie? ^^) spojrzał przed siebie, była łąka, z kwiatami i oraz z paroma dzikimi kaczkami. Spojrzał w lewo i zamarł, przed nim stał Hao, który go jeszcze dziwnym trafem nie zabił, a może to była tylko podpucha? Może gdy on się poruszy i wstanie, ten go zabije? Hao, zachowywał się dziwnie. Był duchem gdzieś w niebie, a ciałem tu w tym dziwnym wymiarze, jak zdążył się zorientować Yoh.
- Hao? – Zapytał w końcu krótkowłosy, patrząc na zmarszczone brwi chłopaka.
  - Co? – Odparł długowłosy, mrugając powiekami. Dopiero teraz spostrzegł, że Asakura jest już przytomny(, za to ja nie^^. .). Hao westchnął cicho, a później postąpił kilka kroków w stronę bliźniaka. Yoh cofnął się jakby trafiony obuchem. Był wystraszony. Nie wiedział  poco się w ogóle odzywał.
- Nie podchodź, nie zbliżaj się… – Pisnął wystraszony. Głos mu  drżał. Hao zbliżył się co raz bardziej i bardziej. Nagle stanął i wyciągnął  rękę w stroną bliźniaka. Yoh zacisnął powieki, ale zamiast uderzenia poczuł delikatny i jak by niepewny dotyk na głowię. Poczuł, dłoń wyciąga coś z jego głowy.
- Głupi jesteś braciszku.. – Uśmiechnął się zawadiacko, a później ujrzał tęczówki bliźniaka. Yoh, patrzył w osłupieniu na bliźniaka. Jego wyraz twarzy pokazywał czysty szok, a jego usta otworzyły się w zdziwieniu. – Nie patrz na mnie, jak bym cię chciał zjeść..
- A nie jest tak? – Wstał z pomocą brata.
- Nie… No przynajmniej poniekąd… – Hao odchylił się lekko w tył.
  - hmm… A gdzie my jesteśmy? – Mruknął Yoh, patrząc na niego z lekkim zdołowaniem.
- Jesteśmy w królestwie króla duchów..
…******…
  JA: *Słyszy haje*
Ej tylko mi tam kuchni nie zdemolować!
*Wychyla głowę zza rogu pokoju*
Gdzie to śniadanie?^^
*Patrzy na Hao, który wskazuje palcem na Yoh'a*
Hao: Ale to nie ja... Słowo daje.
Ja: Dobra, ale o co wam chodzi?! *Pyta markotnie* Znowu rozwialiście kuchnie?=__=..
Yoh: Yyy.. Tak jak by?
Ja: *Przewraca oczyma*
MAMO!!
Mama: Co się  stało?
Ja: Chłopcy ZNOWU rozwalili kuchnie..*Śmiertelnie poważna*
Mama: To niech sprzątają=__=..
Ja: No widzicie? >P..
Dobra idę spać;* Papa

niedziela, 7 lutego 2010

Rozdział trzeci:

Poważna rozmowa i kłótnia.
Shaking in red, in red, in red
To the edge of the dream's dream

Already, every time when I'm stifled to death after I give up again and again
My emotions that have no place to go wake me up
Your unblemished smile knows it's an existence
So distant that it's cruel

Even though the unhealable wound only eats away at my heart
Even now I can't completely hold back my thoughts (that dwell) (within) the darkness

Shaking in red, in red, in red
To the edge of the dream's dream
We met; destiny begins to turn
A secret that no one, no one knows about
I fall, I fall, I fall
I certainly can't return anymore, even if I let my sins pas
(Nie potr\Shaking in red, in red, in red
To the edge of the dream's dream

Already, every time when I'm stifled to death after I give up again and again
My emotions that have no place to go wake me up
Your unblemished smile knows it's an existence
So distant that it's cruel

Even though the unhealable wound only eats away at my heart
Even now I can't completely hold back my thoughts (that dwell) (within) the darkness

Shaking in red, in red, in red
To the edge of the dream's dream
We met; destiny begins to turn
A secret that no one, no one knows about
I fall, I fall, I fall
I certainly can't return anymore, even if I let my sins pas

 (Nie wiem gdzie tu jest refren xD, więc skopiowałam całe :P)
Usilnie proszę o komy… ^^.
Odpowiedzi na komy:
*SpokoYoh. – Tak, to piosenka z Króla Lwa 2, Czas Simby. Ale przyznaj sama, że trójka jest najlepsza^^
…******…
            Było sobotnie po południe. Na dworze deszcz, walił o szyby domu. Morty oglądał z Anną telewizor. Ren i Horo darli japy na Choco, bo ten zaczął opowiadać kawał o deszczu. Tamara i Pilika, spały w swoich pokojach. Ale właśnie, pomińmy tę całą ferajnę i poszukajmy Yoh’a^^. O i już go widzę. Heh biedny, musi biegać na deszczu. Chłopak biegał już setne okrążenie.
- APSIK!! – Kichnął w końcu. – Wróciłem.. – Krzyknął, wskoczywszy przez drzwi domu. Zaraz pobiegł na drugie piętro i spojrzał, przez drzwi, do swojego pokoju. Czuł się obserwowany, ale nie wiedział przez kogo. Coś w nim drgnęło. Odwrócił się gwałtownie i ujrzał wysoką sylwetkę, która patrzyła niego. – Ktoś ty? – Szaman zamrugał gwałtownie powiekami, a postać zniknęła.(Nasz Yoh, ma urojenia^^..)
***
- Czemu znowu pada? – Zapytała głupio kociooka dziewczyna, patrząc na Hao, z dziwną miną.
- Matko, głupie pytania zadajesz dziewucho.. – Kushina skrzywiła się lekko, ale nic nie powiedziała. Założyła tylko plecak na ramię i usiadłszy na duchu ognia, tuż obok Hao zapytała. – Zmienisz to?
- Zaraz… – Skupił się, a po sekundzie ulewa ustała. Z westchnieniem ulgi wyjęła sobie malinki, zapakowane w plecaku.
- Chcesz? – Zapytała cicho, marszcząc brwi.
- Nie…
- A pić?
- Nie…
- Zagramy w karty Yu-Gi-Oh?
- Nie… – Hao zaczęła pulsować żyłka^^.
- To ja idę spać.. – Dziewczyna skuliła nogi pod sobą, a Hao zaczął cicho wzdychać.
- No tak… Ona se śpi, a ja mam drogi pilnować… – Jednak Hao po chwili też zasnął, ukołysany spokojem monotonnym wiatrem i spokojem dnia.
***
            Hao zamrugał gwałtownie powiekami i uchylił je. Była 9:45, a oni byli już na miejscu.. Szarpnął dziewczyną, a później z kwaśną miną stwierdził, że dziewczynę w padła w fazę Renu(Nie mam pewności, ale wydaję mi się, że tak się nazywa faza snu, w którym śnimy najmocniej xD.). Wziął ją na ręce, no bo przecież nie może zostawić dziewczyny na samym środku pustyni. Weszli do Dobi Village, a później Hao po czuł cmoknięcie w policzek. Spojrzał w dół i ujrzał nadal śpiącą dziewczynę i uśmiechając się lekko, ale szczerze zabrał dziewczynę do pokoju, w jakim od zawsze bywał. Kushina zaś wtulił się mocniej w ciepłe ciało chłopaka i spała sobie spokojnie dalej.
***
 - Drużyno Yoh za dziesięć minut wyruszamy do miasta o nazwie Doby Village… – Powiedziała Anna, marszcząc brwi. Miała  złe przeczucia, co do wyjazdu.
- Idę Anno… – Ziewną przeciągle Yoh, który zmrużył oczy. – Co cię gryzie Anno? – Blondyna spuściła głowę i wyszeptała, zakładając chłopakowi na głowę mandarynkowe słuchawki (Hahaha..).
- Ja nie jadę… – Yoh zdębiał, ale nic nie powiedział, ta cmoknęła go w czoło i nakazała iść…
***
            Po dwudziestu pięciu godzinach, czyli dzień i godzina po Hao, przybyli. A późnię podbiegli do nich ludzie.
- Witaj Silva.. – Krzyknął do stojącego z samego końca mężczyzny, a później wzdychając cicho podszedł do mężczyzny.
- O ohayo… Sorry, ale śpieszę…
- Do zobaczenia..
- Tak, tak… Do zobaczenia.
***
            Hao właśnie smacznie spał gdy poczuł jak nów obrywa z wiaderka wody.
  - KUSHINA ZABIJĘ CIĘ!! – Otworzył gwałtownie wściekłe oczy, które skierowały się, niczym karabiny maszynowe na chłopca, który przypadkiem pomylił pokoje, a gdy wpadł do pokoju Hao przewrócił się, a woda, którą trzymał dla swej chorej matki wylała się.
- Ja… przepraszam, ja nie chciałem..! – Krzyknął przestraszony łapiąc za wiaderko i chcąc uciec.
- Ej… Czekaj… – Chłopiec stanął sparaliżowany strachem, odwracając szybko głowę spojrzał na Hao.
- Nie bój się i chodź tu… – Chłopiec  podszedł do niego i spojrzał w oczy, jak dla niego wielkiego mężczyzny. – Ile masz latek chłopczyku? – Uśmiechnął się gdy chłopiec wyciągnął przed siebie nieśmiało trzy palce. – Trzy? ~ Co taki dzieciak robi tu sam?!~ – Odezwały się w nim względy ojcowskie(MWAHAHAHAHA! Boże, jak to brzmi xD). – A jak masz  na imię?
- Kai..
- To ładnie. – Zachichotał, nie zwracając uwagi na dziewczynę, która akurat wróciła z łazienki
- A ta pani to kto? – Zapytał Kai, wskazując na pomalowaną dziewczynę, która miała na sobie tylko czarną pod koszulkę, oraz tego samego koloru rybaczki.
- Cześć maluchu.. – Złapała go na ręce i zachichotała. – A gdzie twoja mama? – Zapytała i spojrzała na szatyna, który marszczył brwi, to on chciał oto zapytać.
- Mamusia jest chora… – Kai posmutniał.
- Jak myślisz Hao, co jej jest? – Zapytała Kushina oglądając chłopca. Miał długie, do pasa blond włosy, śliczne, zielone oczka i w ogóle był śliczny. Gdyby ktoś go zobaczył z daleka, uznał, że by, że to dziewczynka, a nie chłopiec, to wrażenie potęgowały jeszcze długie, czarne rzęsy.
- Nie wiem, a skąd mam to wiedzieć.. – Mruknął cicho, patrząc na dziewczynę równie zmartwionym spojrzeniem co ona.
- Chodźmy zobaczyć, może uda się ją uleczyć. – Hao skinął brązową głową i wstał z łóżka, otrzepując tyłek z niewidzialnego kurzu, a następnie wyszli.
***
            Tym czasem gdzieś w drugiej części tego uroczego miasteczka była pozostała grupa naszych uroczych bohaterów.
- Yoh.. Yooooh! – Krzyczał Horo-Horo, który westchnął i przestał dobudzać naszego szatynka. Machnął dłonią i usiadł na karimacie udając, że strzela focha. Szczerze powiedziawszy, to Yoh nie spał przeszło od czterech godzin.
- No dobra, już dobra, nie obrażaj się… – Zaczęli się śmiać. –  Coś się stało?
- Mamy pierwszą walkę, z… Drużyną „Wilkołaki”.
- Aha.. – Wstał szybko, a później wyszedł, by się umyć i ubrać, było widać, że zmężniał i w ogóle.
***
            Tym czasem, Kai, Hao i Kushina szli szybkim krokiem przed siebie. Chłopiec biegł, a osoby idące przednim szły. Doszli do dużych i szerokich drzwi.
- Okaachan, okaasan![Jap. Mamusiu, Matko!] – Pisnął chłopiec i pobiegł przed do ledwo żywej kobiety.
- Kushina, zbadaj ją… – Nakazał  Hao, dziewczynie, a ona podbiegła do niej i zaczęła ją badać. Kobieta otworzyła oczy i spojrzała na dziewczynę, która i na nią spojrzała. W skazała dziewczynie kartkę, a ta wzięła ją w rękę, a później przeleciała ją wzrokiem. Odwróciwszy głowę, pokiwała przecząco głową. Co miało oznaczać, że już nic więcej nie zrobi. Kobieta splunęła krwią, a jej oczy zaczęły lekko łzawić. Kushina wyszeptała jej coś na ucho, a ta natychmiast usnęła. Jej klatka piersiowa już się nie uniosła. Umarła. Chłopiec chciał podbiec do matki, ale silne dłonie Hao go za trzymały. Złapał go mocno przytulił i nie chciał wypuścić.
- Mamo.. Mamo!! – Załkał cicho.
- Chodź mały, pójdziesz z nami.. – Kushina wzięła Kaia za rękę, a później przenieśli się do ich pokoju.
***
- Kiedy będziemy walczyć?! – Warknęła rozzłoszczona Kushina, w sobotnie południe, stojąc na balkonie, oraz patrząc gdzieś w dal.
- Nie wiem i nie denerwuj się…
  Kushina odwróciła się, ale Hao już nie było, spojrzała w dół, a później westchnęła cicho. Hao był silny, a nawet bardzo. Uniosła głowę, a ciepły wiatr z południa owiał jej twarz i nosząc jej włosy.
- Ciociu?! – Na jej ramiona wskoczył Kai, który uśmiechał się szeroko. – Za ile podwieczorek?!
 - Osz ty mały głodomorze.. – Zaczęła się śmiać, trzymając chłopca mocno. – Chodź kupimy sobie meeegaaaa porcje lodów… Jakie chcesz?
- Ciociu oczywiście, że Malinowe.
- Ej… A ja to co?!
Dziewczyna uśmiechnęła się, a w jej złotych oczętach coś błysnęło.
- A ty nic… – Dziewczyna wystawiła język do Hao, a później zaczęła się śmiać, uciekając przez całe Doby Village.


- Mam wrażenie, że Hao się zmienił. – Powiedziała Goldwa, patrząc za uciekającą dziewczyną.
- Oj, obyś miała rację.. – Wyszeptał cicho Silva, podążając za wzrokiem Goldwy… – Obyś miała…
***
            Po pierwszej wygranej walce, Yoh postanowił, że kupi wszystkim lody. Anna dała mu dość dużo kasy, żeby mógł kupować co chciał i ile chciał, oczywiście z rozsądkiem.
- No to jakie lody kupujemy?
- Ja pistacjowe.. – Powiedział Morty, patrząc na z dumą na swojego ducha, który spuścił wzrok i spojrzał na niego.
- Ja orzechowe… – Powiedział Horo-Horo, patrząc na z pod byka, swojego rywala numer jeden, który uśmiechał się pogardliwie i odpowiedział na zadane pytanie. Tao zamówił sobie bakaliowe lody, a cała reszta zrobiła to samo.
***
- Nie chcę… na lody! – Prychał Hao, marszcząc brwi.
- Jakby nas to ruszało nie Kai?! – Mruknęła Kushina, patrząc na idącego obok nich chłopca.
- Taak…! – Zachichotał.
- Jesteśmy… – Weszli do środka(aż mi tu grozą powiało^^), a później zajęli stoliki. Wtedy Hao dostrzegł swojego małego „Braciszka”. Wbił w niego lodowate i nieprzyjemne spojrzenie.
- Dość tego.. – Za warknął rozłoszczony do granic możliwości Hao, który podniósł się z miejsca.
- Siadaj… – Dziewczyna złapała go za rękę i usadziła z powrotem.
- Puszczaj… CZEGO SIĘ WTRĄCASZ! CHOLERA JASNA?! – Wydarł się Hao, a później poczuł uderzenie z liścia w twarz. Zmroził dziewczynę lodowatym spojrzeniem.
- Uspokoiłeś się?! – Również krzyknęła, a na ten krzyk Yoh, poderwał głowę, a w następnej chwili spojrzał w szoku na Hao, który spojrzał w oczy chłopaka lodowato, a później wyszedł trzymając się za policzek, który zaczął go dopiero teraz piec. Kushina westchnęła i uniosła wzrok, mogła się nie wtrącać.
- Cześć… – Obok dziewczyny usiadł nie kto inny jak krótkowłosa kopia Asakury. Długowłosa otarła łzy, które pojawiły się w jej oczach, a później również się uśmiechnęła. – Widzę, że mój brat, jest nie przyjemny… Wobec takiej ładnej dziewczyny jak ty… – Uśmiechnął się  szeroko do dziewczyny, która westchnęła a później przytaknęła ruchem głowy. – Ooo… Witaj szkrabie. – Tu spojrzał na chłopca, który spuścił zaróżowioną twarzyczkę.
- Kim pan jest dla wujka Hao? – Zapytał i przeniósł swoje zielone oczęta na chłopaka, który nie potrafił wyjść z szoku.
- Jak to „wujka”? – Przeniósł wzrok na dziewczynę która uśmiechnęła się i rzekła do Kaia, który przeniósł zaintrygowane spojrzenie z Yoh’a, na żółtooką.
- Słucham ciociu?
- Idź poszukaj wujka Hao zgoda? – Chłopiec z masą dziwnych pytań do wujka, jak to dzieci mają pobiegł go szukać.
- Zanim ci wytłumaczę wszystko wysłuchaj mnie uważnie. – Yoh kiwną krótkowłosą głową i spojrzał na nią, czekając na dalszy ciąg wypowiedzi. – Musisz uważać, ponieważ Hao jest silny. Widziałeś, jak zareagował na ciebie?
- Eeee… No.. – Odparł, ponieważ zauważył dziwne zachowanie u swojego bliźniaka.
- Było by najlepiej jeżeli przyłączycie się do nas lub odejdziecie stąd. Hao, jest strasznie silny i wątpię, by ktokolwiek mógł by go pokonać.
- Rozumiem, ale muszę wygrać, aby zrobić normalny świat, a nie chory, tak jak chcę tego mój brat. Jesteś Kushina prawda?
- Tak, skąd wiesz?
- Morty mi powiedział. – Mruknął. – Ale kontynuuj, już nie przeszkadzam.
- Dobrze, więc tak. Od czego mam zacząć?
- Może od tego, skąd znasz mojego brata?
- Dobrze więc.. Było to trzy miesiąc temu, gdy uciekłam przed stadem złych ludzi, byłam w tedy zmieniona w Wilka, więc sam rozumiesz nie?
- Tak.. – Przytaknął jej Yoh.
- Byłam już osłabiona zmęczona, aż naglę wpadłam na czyjś trop. Wyczułam w tedy krew i pulsującą energie, gdzieś nie daleko więc zaczęłam biedź w tam tym kierunku i tak właśnie natrafiłam na Hao. Pomogłam mu, uleczyłam mu rany i tak się poznaliśmy, a właściwie staliśmy się nie rozłączni, jak siostra i brat. – Spuściła głowę i zaczerwieniła się.
- Rozumiem… A co z tym małym? – Zapytał brązowooki, patrząc na dziewczynę pewnym siebie wzrokiem.
- Ach tak, to syn takiej babki, która zmarła. A my przygarnęliśmy go.
- Aha… – Ziewną. – I dlatego  ten maluch nazywa was ciocia, wujek tak?
- Tak… – Uśmiechnęła się szeroko i wstała. – Ja już pójdę… – Położyła pieniądze na stole i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
- Więc to jest ta Kushina co Morty? – Odwrócił się przodem do przyjaciół i usiadł przy stole, dokańczając swoje lody…
…******…

Nie jestem z siebie zadowolona. =.=, miało być powyżej 6 stron, a jest *Prycha*, a są cztery strony z groszami..

Dobra, padam na ryj ;P.. Nie wiedziałam, że dodam jeszcze jednego bohatera, ale będą teraz jaja…

  Nie wiem, kiedy news, ale chyba nie prędko, bo mam doła, z powodu ocen, na koniec pierwszego semestru gimnazjum T^T… mam: 3.49 średnią, a muszę mieć powyżej 4.0, żeby znów jechać do Japonii lub do Egiptu, zobaczyć grup Ozyrysa ;p, taka była umowa z moją mamą, mam: 4.1 lecę do Japonii, mam 4.0, lecę do Egiptu, na cały tydzień xD…


A to Kai:

+ Krótki opis..

Kai to młody, uroczy chłopiec. Jak nam pokazują wydarzenia wychowywała go matka, która w liście powierza syna właśnie Hao i Kushinie. Gdy jest zły, przybiera swoją prawdziwą postać, czyli anioła, z leczniczymi zdolnościami..



Postać jest z anime Yaoi^^, ale opis wymyśliłam ja:P.
Polecam: "Angels Feather". Mi się podoba, a nawet bardzo;p

sobota, 23 stycznia 2010

Rozdział drugi:

 – Piosenka na dobranoc…
Aisazuni irarenai
Hikaru hoshi o mitsume kokoro tsukande
Soba ni irarenakutemo
kimi wa wakaru Fushigi na kurai
Kanjiteru Tsunagaru akashi o…

            Dobra, walić w to, że zostałam brutalnie zmuszona skakać przez płot wczoraj dnia z powodu ucieczki przed bydlęciem… Znaczy „kochanym” pieskiem mojej cioci musiałam skakać przez płot i mam rozwaloną nogę i tydzień zwolnienia z budy^^.
A teraz odpowiedzi na komy:

SpokoYoh: Dzięki za tego koma^^, oraz hmmm.. Nie licz na to, że się tak szybciutko pogodzą^^, bo to trochę potrwa, za nim się pogodzą^^. Wiem, wiem Kushina is god girl^^.
…******…


            Anna uderzyła pięścią w stół.
- JAK TO?! – Ryknęła ona, a Choco ciał coś dodać, ale silny i stanowczy błysk w oku młodego Tao, zniechęcił go natychmiast.
- Anno, to prawda. – Powiedział Yoh, patrząc w oczy Anny. – Nie ukazał nam się, ale… ma jakieś wrażenie, że za niedługo będzie chciał mnie znowu posiąść(O.o mam skojarzenia^^). – Teraz będę go musiał wykończyć… – Dodał po chwili młody Asakura. – Ale na razie musimy iść do szkoły. Chodźmy..
***
            Kushina wstała bardzo wcześnie tego dnia i poszła pod prysznic. Była 6:54 gdy wstała. Hao spal jeszcze na karimacie. Gdy przyszła powrotem po piętnastu minutach, aż jęknęła widząc jak jej przyjaciel śpi. Hao leżał na ziemi, jego lewa noga, leżała wyprostowana na ziemi, a prawa była lekko zgięta, obie ręce były na kurczowo zaciśnięte na poduszce, a zaś z jego ust spływała ślina. Ale jednak coś błysnęło w jej kocich oczach. Pobiegła do „łazienki”, nalała wody do miski i gdy wróciła na jej twarzy dało się ujrzeć złośliwy uśmieszek. Chłopak spał tak mocno, że nie usłyszał jak ta podchodzi do niego. Polała mu twarz wodą, a później zaczęła się śmiać, gdy Asakura usiadł na łóżku, tak gwałtownie i szybko, że reszta wody wylała się na jego głowę, razem z miską, która teraz leżała mu również na jego brązowych włosach.
  - Haha… O ludzie!! Hahaha!! – Zaśmiała się radośnie i upadła na tyłek patrząc na chłopca zza zamglonych oczu(, ze śmiechu oczywiście^^). Chłopak zdjął z głowy miskę i spojrzał na dziewczynę wściekłym wzrokiem. Na szczęście nic jej nie zrobił(Normalnie już bym trupem leżała^^). Chłopak wstał i poszedł do łazienki, biorąc ze sobą oczywiście miskę., nalał do nie wody i z szyderczym uśmiechem wrócił do pokoju, gdzie dziewczyna ubrana w mundurek szkolny turlała się ze śmiechu. – Hahahahahaaha!!
- Ten kto się śmieje, ten się śmieje ostatni. – Mruknął cichym, złowieszczym głosem.
- Kikiru! Forma ducha tarcza obronna..! – Woda odbiła się od bariery i wróciła z powrotem na chłopaka, który warknął coś pod nosem. Ta  zaś znowu wstała i poszła po ręcznik. Jak wróciła chłopak siedział w kuchni już w suchych ciuchach, tylko jego włosy aż się prosiły by się nimi ktoś zajął. Brunetka jęknęła i podeszła do niego, złapała za jego brązowe, długie włosy i zaczęła je wycierać o ręcznik.
- Puść moje włosy… – Warknął Hao, na co ta się wzdrygnęła, ale puściła jego włosy.
***
- Szkoła, szkołaaaa! – Darła się Kushina na pół lasu i pobiegła przodem do przyjaciół. Hao natomiast usiadł na ławce i westchnął. Szkoła znajdowała się powiem w lesie i była dla szamanów, na szyldzie widniała mała myszka, na której Kushina właśnie na nim wisiała. Chłopak czuł coś, że ona zaraz spadnie i jak się okazało miał oczywiście rację. Westchnął i znalazł się tuż przy szesnastolatce, łapiąc ją za rękę i wciągając ją na dach szkoły. – Wow, jesteś super.. Hao-chan..^^
- Nie Hao-chan… ==..
(Hao: Dlaczego ja wszech mocny Hao mam być „chan”? T-T.
 Ja: Bo tak.. ==, a  teraz spadaj na plan ==..)
- Bo jesteś młodszy Hao-chan..^ ^
- Nie ważne, lepiej stąd spadajmy, bo ktoś pomyśli, że stoimy tu jak dwa debile.. – Chłopak jak to miał w swoim zwyczaju, westchnął cicho i zeskoczy z dwu piętrowego budynku. Niektóre osoby patrzyły w szoku jak Hao zeskakuję na ziemie z takiego wysoka innych zaś to nic nie ruszało(Świetnie, mam jakieś chore wrażenie, że jeszcze tu w pierdole Naruto^  ^, bo mi Uchiha Sasuke stanął przed oczyma ;P, ze odcinka: 135[chyba] Dobra, zobaczy się^^ *Odwraca się i patrzy w ścianę, gdzie jest SasuNaru^^.. O.o coś od tematu odchodzę :P.)Chłopak uśmiechnął się lodowato i staną przed dwójką chłopców, którzy patrzyli zszokowani na niego. – Ohayo.. Blondyneczko.. – Uśmiechnął się zimno. „Dziewczyna” jak się okazało była…
- Jestem Naruto. Uzumaki Naruto.
- Ahh… Więc jesteś?
- Tak jestem chłopcem.. – Stojący obok brunet prychnął i spojrzał na Hao pogardliwie. Objął Naruto opiekuńczym gestem i spojrzała na Asakurę rządnym krwi spojrzeniem.
  - Dobraaa! Gołąbeczki idziemy na trening. Którzy to Naruto, Sasuke i Sakura? – Zapytał mężczyzna grupy stojącej niedaleko ławek. Hao westchnął i zniknął szybko im z oczu, bo jakby tam jeszcze przez chwilę stał, to mógł by nie wytrzymać i przysadzić „pięknemu” i jakże „mrocznemu” Sasuke.
***
            Lekcje minęły Asakurze szybko. Co prawda miał ataki nagłej furii i podpalił kilka stoliczków i nauczyciela od W-Fu ^v^, bo kilka osób porównało go do dziewczyny, a pana „idealnego” omal nie spalił^^. Aktualnie kierował się z przyjaciółką do ich kwatery. Zobaczyli małego kotka. Hao przypomniał sobie jak miał kiedyś podobnego i westchnął cicho gdy biało-czarny kotek zaczął się łasić do jego nogi. Na twarzy młodego szamana pojawił się uśmiech po raz pierwszy od wielu, wielu lat Hao się uśmiechnął. Szczerze. Dziewczyna aż osunęła się po korze drzewa, rękoma zasłaniając usta.
- O boże – wyszeptała.
***
            Yoh usiadł na ławce i spojrzał w niebo. Przymknął oczy, a po przez jego twarz dało się ujrzeć uśmiech. Dwoje szamanów również usiadło obok niego i zaczęli rozmowę.
- Co teraz zrobimy? – Mruknął cicho Trey, patrzą siebie. – Chodzi mi o Hao.. Jeżeli to jego kolejna reinkarnacja, to będzie cztery razy silniejszy..
- Wątpię.. – Mruknął spokojnie młody Tao.
- Ej chłopaki!! – Krzyknął nic szaman.
- O hej Morty… – Yoh ożywił się natychmiast i uśmiechnął się szczerze. Za niskim chłopcem leciał przyjaciel Amidamaru. Mosuke.
- Mam informacje na temat Hao.
- No czekamy, czekamy.. – Powiedział spokojnym, nieco monotonnym i jakby zmęczonym tonem Ren. Morty uśmiechnął się szczerze i spojrzała na młodego Tao, który w ogóle niemiał na nic ochoty. Ziewnął, oczekując na informację. – Więc tak Hao nie jest kolejną reinkarnacją Zeke’a z przeszłości. Został uratowany, przez moją starą znajomą. – Tu wzrok całej grupki spoczął na blondynku, który nie widział, czy ma powiedzieć imię swojej starej znajome, czy też nie. Lekki, nie przymuszony uśmiech wstąpił na twarz Asakury i właśnie ten uśmiech, zezwolił na wyznania im i imienia owej dziewczyny. – To Kushina.. Kushina Zimoch. –  Tao spiął się cały, a Horo-Horo, zbladł.
- Mówisz o… – Yoh spojrzał na niebieskowłosego szamana pytająco.
- Tak… Miałem z nią kilka starć, ale potem za kumplowaliśmy się, a potem ona tak jakoś zniknęła, a ja o niej zapomniałem.. – Morty westchnął.
 - Ale o czym mowa? – Zapytał Yoh.
 - Ona zamordowała szesnastu nauczycieli w swojej szkole i 18 osób ze swojej klasy w wieku sześciu lat. A później uciekła, zabijając wszystkich napotkanych na drodze. Niektórzy nawet mówią, że ma wzrok „bazyliszka”, ale nie wiem czy to prawda.. – Pospieszył szybko z wyjaśnieniami białowłosy duch stróż. – Niektórzy mówią na nią Yakuzerka, co oznacza, że ona ma  mafię, ale tego też nie jestem pewny. – Dodał drapiąc się po brodzie.
- Aha… – Odparł ziewając młody Asakura.– Hmm… To znaczy, że trzeba ją sprowadzić na dobrą drogę… – Przysłonił twarz ręką.
***
            Szaro-włosy spojrzał na długowłosą kobietę, która spojrzała na niego srogo.
- I co teraz? Nie możemy jej wysłać…
- Wiem… – Spojrzeli na uwięzionego, w klatce ducha. – Cóż, trzeba się jej pozbyć. – Do pokoju w padła dziewczyna z lokowanymi włosami, w dłoniach trzymała zakrwawioną katanę. Szarowłosy podskoczył przerażony. Gdzieś niedaleko uderzył piorun, upodabniając twarz dziewczyny do bladej maski śmierci.
- Zabić… – Powiedziała, śmiejąc się jak opętana(O_O Mam znajomą, która mnie z tasakiem do mięsa przez pół bloku ścigała i właśnie o pseudonimie Mitsu^^. Kurcze jutro rocznica tego wydarzenia Q.Q.. Trzeba świętować..*Odwraca się i patrzy na kalendarz, z dwoma bliźniakami^^*) – Zabić..
***
            Kushina i Hao wrócili do jaskini, ale coś się zmieniło. Mianowicie Hao się uśmiechał się. Nie sztucznie, nie zimno. Szczerze. Mógł wziąć kota.
- Jak go nazwiesz?
- Hmm… Bakeneko^^.. – Wyszczerzył się. Dziewczyna również się uśmiechnęła..
- Witaj Bakeneko.. – Zdjęła bluzkę i rzuciła nią w kąt, pomieszczenia. Wzięła do ręki książkę do Historii, ale szybko rzuciła nią w kąt
(Mój demon: - Taaa… skąd ja to znam^^.
 Ja: Chcesz polecieć za tą książką? ==
 Mój demon: nie?… Cofa się..) na bluzkę. – Naucz mnie walki kataną… – Spojrzała na niego.
-Dobrze(, ale kobieto podaj mi piwo^^).. – Wstał, a jego dłoni pojawiła się błyszcząca czerwienią broń.
- Sugoi..! – Powiedziała uśmiechnięta dziewczyna. Bakeneko spojrzał różowego potworka, który bawił się właśnie z Kikiru w chowanego. Był już nieco większy i było widać, że ma ubaw z tej zabawy. Demon chował się wielką szafą.
***
 - Za miesiąc zaczynają się wakacje, a co za tym idzie turniej. – Zabrzmiał głos starszej kobiety, która popatrzyła na radę z uśmiechem. – Macie trzy dni, aby dostarczyć nowe dzwonki wyroczni i przetestować nowych uczestników. W tym tą dwójkę… – Goldva, bo tak się nazywała owa szamanka, wstała powoli z miejsca i poszła dodała wszystkim z rady koperty. Brakowało im tego.
- Hai… – Wszyscy prócz Silvy, któremu oczy z orbit nie wyszły.
 - Hao Asakura i Kushina Zimoch… – Przeczytał i spojrzał na kobietę, która uśmiechnęła się i odwróciła się plecami do mężczyzny. – Goldva jako to? – Zapytał wystraszony Silva.
 - Wiem, że Yoh go zabił, ale wydaję mi się, że Duch Ognia go uratował. – Mruknęła cichym, uspakajającym głosem. – Ale i wydaję mi się, że coś się w tym pięćsetletnim turnieju się zmieni. – Westchnęła.
- Nie możemy go dopuścić.
–  Krzyknął zrozpaczony mężczyzna.
- Nie mamy wyjścia. Proszę cię tylko uważaj na siebie..
- Hai.. To idę… – Powiedział spokojnie i zniknął, teleportując się gdzieś w las.
***
            Silva szedł powoli, nie zatrzymując się, wiedział, że musi go powstrzymać. Nie on wiedział, że musi go powstrzymać. Musiał to zrobić. Wiedział, że musi zabić Asakure dostał się pod skałę, gdzie mieszkał teraz Hao wraz z jej kumpelą wraz z trzema duchami stróżami.
***
            Hao leżał na karimacie na plecach i patrzył w sufit skały. Kushina już spała sobie smacznie, od kilku godzin. O tak, niema to jak drzemka, po nudnym dniu w szkole. Nagle chłopak usiadł, na swojej karimacie, przetarł dłonią i oczy wstał. Nie budził dziewczyny, bo i po co? Poradzi sobie. Odsunął skałę, służącą za drzwi i staną w łazience. O płukał twarz wodą i przywołał do siebie ducha ognia, który był już strasznie duży. Skoczył na jego ramię i zniknął, pokazując się niedaleko długowłosego bruneta, która kazał mu wyjść. Ten uśmiechnął się ironicznie i wyszedł.
- Ohayo. Nie myślałem, że spotkamy się kiedykolwiek jeszcze Silvo.. – Hao zaczął się śmiać.
 - A ja myślałem, że nie żyjesz… – Tego było za wiele. Hao zaczął atakować. Osłupiały Silva stał przez chwilę, ale po chwili stworzył tarce z żółwia, którą długowłosy rozwalił w sekundę. – ~ Kusooo, jego wściekłość mu pomaga. ~ – Pomyślał Silva, na co atakujący(Gomene, ale słów mi brakło^^) uśmiechnął się pogardliwie, za to w jego dłoni pojawiła się wściekle czerwona katana.
***
            Kushina wstała półgodziny później. Rozejrzała się nie pewnie po pomieszczeniu i zobaczyła, że Hao zniknął.
 - Cholera!! – Krzyknęła zrozpaczona. Wstała szybko i nie przebierając się wyskoczyła przez wodospad, a po chwili stała już na ziemi. Załapała w mik jak trzeba kontrolować swojego demona. – Kikiru? – Zapytała spokojnym i warzonym tonem.
- Słucham? – Zamruczała patrząc w kocie oczy dziewczyny.
  - Mam pomysł, ale nie wiem czy mi się uda. Mogłaś mi sprawić skrzydła? – Kot spojrzał na nią zdezorientowany, ale kiwnął łebkiem potakując. – A więc… Kikiru forma ducha! Anielskie skrzydła! – Kot zmienił postać i wniknął w plecy dziewczyny, która uśmiechnęła się ironicznie i wzbiła się w powietrze. – To lecimy… Kikiru poszukaj Hao.. – Po chwili skrzydła ruszyły, unosząc dziewczynę ponad chmury.
***
            Mężczyzna bronił się resztką foryyoku.
- ~ Kuso, kuso! I co teraz?! ~ – Pomyślał Silva.
- Radzę ci raczej nie myśl. – Hao skumulował ogień w nogach mężczyzny a potem…
- YAMEROOOO!![Jap.: PRZESTAŃ!!] – Krzyknęła dziewczyna łapiąc bruneta za ramiona i postawiła go na gałęzi drzewa. Długowłosy szaman upadł na kolana, a w jego oczach stanęły łzy. – Hao ty… płaczesz?! – Stanęła obok nie go i kucając przytuliła łkającego chłopaka.
- Proszę, to dla was… – Silva zeskoczył z drzewa i spojrzał na nich z uśmiechem. – To wasze dzwonki wyroczni..
- Dziękuję.. – Westchnęła cicho i spojrzała na śpiącego chłopaka. – Silvo?
- Hm?
- Możesz mi pomóc z  nim? – Zapytała szepcząc.
- D-dobrze… – Wyszeptał cicho, ze zdziwieniem obserwując dziewczynę, a po chwili brunet wziął chłopaka na ręce i zniknęli.
***
            Słyszał rozmowę.
- …Na pewno nie chcesz, żebym mu pomógł?
- Nie, nie  trzeba. Już dobrze? – Otworzył lekko oczy i przetarł je.
- Co do? – Jęknął głucho chcąc złapać się za głowę. Niestety chłopak,  tak jak i ostatnio był w bandażach. Nie mógł się ruszyć.
- Leż, nie ruszaj się. – Kushina doskoczyła do Hao i zaczęła rozplątywać jego ciało z bandaży. Chłopak poderwał się szybko, gdy chłopak tylko ostatni bandaż zniknął z jego ciała.
- Silva – Syknął złowrogo.
- Ej! Wygrałeś, więc uspokój się.. – Powiedziała Kushina, uderzając Hao w twarz.
- Ja… Przepraszam… – Szepnął cicho, trzymając zszokowany swój policzek.
- Nie mnie tu przepraszaj.. – Złapała go za jego pelerynę i przyciągnęła jego twarz do swojej. – I słuchaj PRZESTAŃ NISZCZYĆ SWOICH PRZECIWNIKÓW ==.. – Zasyczała Kushina. Hao złapał się za głowę i upadł na ziemie. – Co… Co się dzieje Hao-chan? – Pisnęła dziewczyna patrząc na nich.
- Mamo… – Załkał cicho Hao. Silva splunął herbatą.
- O czym on mówi? – Spojrzała, to na Hao, to na Silve.
- On mówi o swojej prawdziwej matce… Asano-ha… – Szepnął przestraszony Silva. – Wiesz mi lub nie, ale to jest już trzeci atak.
- Jak to?
- Jego matka była praktycznie rzecz biorąc królową szamanów.
- Nie rozumiem, wytłumacz mi to prościej.. – Jęknęła Kushina tuląc, piszącego Hao.
- Tysiąc lat temu, gdy Hao miał 7lat. Tak, dobrze słyszysz Hao miał 7lat. Do jego domu przyszła pewna starsza kobieta, znana jako „Akira”[Chyba: Jap.: Śmierć, ale nie mam pewności.], roznosiła ona śmierć, ale nikt nie wiedział jak ona to robiła. Gdy Hao wrócił do domu, jego matka dogorywała.
- Aaa… Więc stąd ta nienawiść do ludzi. Tak?
- Tak.. – Przytaknął mężczyzna.
- No ale jak go uspokoić?
- Hmm… – Zamyślił się. – To chyba była kołysanka.
(Mój demon: Śpij już mały Hao, Dzikie ślepka stul,
I niech przyśni ci się kto?
Wielki Hao król!

Dobranoc.

Dobranoc słodki książę,
Od jutra zacznie sie ciężka praca.

Ja ofiara, okrucieństwa,
Precz wygnana niczym śmieć,
Klucz ci wskaże do zwycięstwa
I nauczę zemstę nieść!

Musisz silny być i zręczny,
Groźny i bezwzględny też!
Mówi mi mój ryk wewnętrzny,
Żeś ty bestia a nie zwierz!

Nadchodzi kres, niech Klan Asakura drży!
Na nic błagania, na nic łzy!
O słodka zemsto w to mi graj!
Luli-luli-laj!!!

Choć wybaczać ponoć ładnie,
Mnie wciąż parzy dawny jad.
Asakury ród niech zgnije na dnie,
Niech przepadnie po nim ślad!

Tyran paszcze ma zębatą,
W sam raz żeby ziemie gryźć!
Krew popłynie strugą wartką,
Dla mnie bomba choćby dziś!

Strach, ból i zemsta wiodą prym!
Symfonia śmierci, gniewu hymn,
To dla mych uszu istny raj,
Luli-luli-laj!
 

Skaza zmarł, lecz Kushina nadal trwa,
Pilnuje by ten szkrab,
Poznał jak smakuje zemsta,
Z jego własnych kłów i łap!

Stul kaprawe ślepia!
To znaczy, słodkie oczka zmruż.
Wiedz, że nim obejrzysz sie,
Królem będziesz już!

Niech zagrzmi bęben, błysną kły!
Niech Hao dziki wyda ryk!
Zniewagę pomścij!
Znak nam daj!

Słyszę już wiwaty:
Hao! Jesteś naj!
Przyjdzie czas zapłaty,
Gdy zew krwiożerczych zgraj,
Rozpali cały kraj,

Luli-luli-laj!!!

Ja: *Trzyma patelnie*=.=)
Śpij i zamknij oczy śnij - śnij
Śpij i zamknij oczy śnij - śnij

A ja będę twym aniołem
Twą radością, smutkiem, żalem
Będę gwiazdą na twym niebie
Będę zawsze obok Ciebie

Jak, wytłumaczyć Tobie mam
Że jesteś wszystkim, tym co mam
Tym co jest dobre i co złe
Uwierz tak bardzo ......

Śpij i zamknij oczy śnij - śnij
Śpij i zamknij oczy śnij - śnij

A ja będę twym aniołem
Twą radością, smutkiem, żalem
Będę gwiazdą na twym niebie
Będę zawsze obok Ciebie

Jak, wytłumaczyć Tobie mam
Że jesteś wszystkim, tym co mam
Tym co jest dobre i co złe
Uwierz tak bardzo Kocham Cię

Jak, wytłumaczyć Tobie mam
Że jesteś wszystkim, tym co mam
Tym co jest dobre i co złe
Uwierz tak bardzo Kocham Cię

A ja będę twym aniołem
Twą radością, smutkiem, żalem
Będę gwiazdą na twym niebie
Będę zawsze obok Ciebie

A ja będę twym aniołem
Twą radością, smutkiem, żalem
Będę gwiazdą na twym niebie
Będę zawsze obok Ciebie

Twym aniołem, twym aniołem
Twym aniołem, twym aniołem.
            Hao natychmiast się uspokoił, zamknął i oczy i opadł w ręce dziewczyny.
  …******...









Naciśnijcie na fotkę, to się powiększy;D

Regulamin:

1.1. Kushina w Yakuzie ma zawsze rację. 



1.2 Jeżeli Kushina w Yakuzie nie ma racji patrz punkt pierwszy.

2.1 Tu posty są zamieszczane ....(Różnie:D)

2.2 Piszę bo lubie;P.

2.3 Nie chcę widzieć komentarzy w stylu: "Głupie to"/"Nie podoba mi się twoje opo.".. Jak komuś nie odpowiada. WYPAD=__=.

3.1 Powiadamiam przez:

3.2 * Gadu-Gadu.

3.3 * Blogi.

4.1 SPAM... Hmm.. Jak chcecie, dawajcie*Wzrusza ramionami:D*


5.1 OPOWIADANIE NIE JEST YAOI^^. POROSTU ZWYKŁE OPOWIADANIE..

Pozostałych zapraszam do czytania i komentowania^^).