Odpowiedzi na komentarze:
*Czarnulka55: No cóż to tylko „pozory”. Krew się jeszcze poleje…
*SpokoYoh: Nie wiem. Zobaczymy…
Rozdział: 6 – Część: 2.
Czy miałeś rację, czy byłam w błędzie
Czy byłeś słaby, czy byłam silna
Tak, oboje jesteśmy złamani
Złapani w momencie
Żyliśmy i kochaliśmy
I zraniliśmy, i zażartowaliśmy
Yeah
Ale planety są wyrównane
Kiedy patrzysz w moje oczy
I po prostu jak teraz
Chemiczna reakcja
Chemiczna reakcja
Chłopcy stali po dwunastu godzinach marszu.
- Hao? Gdzie my jesteśmy?
- Dziwne... – Odezwał się Hao.
Marmurowa podłoga pośrodku pustkowia.
W samym centrum spirali wyrysowanej na podłodze stała kolumna, na której, jakby od niechcenia, ktoś położył tajemniczy pakunek. Jeśli to nie jest pułapka, to oni nie są szamanami. Długowłosy Asakura, powoli zaczął przeszukiwać okolicę, następnie zabrał się za sprawdzanie podłogi, centymetr po centymetrze.
Yoh, przyglądał mu się uważnie.
Chłopak nawet nie zauważył, że dziwnym trafem podąża za wzorem. Dokładnie zbadał kolumnę z tajemniczym pakunkiem, znajdującą się w samym centrum marmurowej podłogi. Wszystko wydało się być normalne, jednak w momencie, gdy Asakura spróbował podnieść swoje trofeum, świat zawirował Hao przed oczyma.
***
Pustka, czerń, otchłań… Hao nie wiedział tego. Wiedział tylko to, iż każda jego myśl formowała się w zestaw dziwnych znaków wybuchających feerią barw.
- ~ Gdzie ja jestem? ~ – Pomyślał Hao, i tym razem pojawiły się dwa zestawy znaków. Asakura, domyślił się, iż widzi swoje pytanie oraz odpowiedź.
- Jesteś w czasie śmierci… – Odezwał się głos w głowie Hao.
Czas mijał nieuchronnie. Hao zadawał pytania i otrzymywał odpowiedzi. Powoli zaczął rozumieć dziwny język znaków. Nie wiedział, jak długo tu jest, jedno jest pewne, nie odczuwał w ty dziwnym świecie żadnych potrzeb. Czas w tym obcym ludzkim istotom miejscu musi biec inaczej. Hao, powoli zaczął zdawać sobie sprawę, że teraz to nie on zadaje pytania, ale na nie odpowiada.
Po wielu godzinach „tej” dziwnej rozmowy, przypominającej raczej przesłuchanie, lśniący punkt pojawił się przed Asakurą i zaczął rosnąć.
Przyjął on owalny kształt wysokości około dwóch i pół metra. Jasne, bijące z niego światło raniło Twoje oczy.
- Idź ja dokonam reszty zniszczenia.. – Dziwnie znajomy głos dało się słyszeć w głowie Asakury.
- Kim jesteś?! – Wrzasnął chłopak, starając się ze wszystkich swoich sił wyplątać, z białego światła, które oplotło go.
***
Przed oczami Hao, zaczęły stawać obrazy z dzieciństwa. Pierwsze słowa, pierwsze kroki, pierwszy kucyk, pierwsi przyjaciele, pierwsza miłość. „Nie zapominaj, że Cię kochamy…” Długowłosy przegryzł sobie wargę, zacisnął powieki i upadł na ziemię. Z jego gardła wydobył się przeraźmy wrzask bólu.
- Brawo synku… – Wysoki, brązowowłosy mężczyzna uniósł pięcioletnie dziecko do góry i zakręcił się z nim.
Hao, opadł ziemię i zemdlał.
***
- Hao… HAO! – Krzyczał Yoh, potrząsając swoim bratem.
- Co się stało? – Pokręcił głową i wstał.
- Spałeś tydzień… – Mruknął Yoh.
…******…
Łahahaha ^.^
- Hao? Gdzie my jesteśmy?
- Dziwne... – Odezwał się Hao.
Marmurowa podłoga pośrodku pustkowia.
W samym centrum spirali wyrysowanej na podłodze stała kolumna, na której, jakby od niechcenia, ktoś położył tajemniczy pakunek. Jeśli to nie jest pułapka, to oni nie są szamanami. Długowłosy Asakura, powoli zaczął przeszukiwać okolicę, następnie zabrał się za sprawdzanie podłogi, centymetr po centymetrze.
Yoh, przyglądał mu się uważnie.
Chłopak nawet nie zauważył, że dziwnym trafem podąża za wzorem. Dokładnie zbadał kolumnę z tajemniczym pakunkiem, znajdującą się w samym centrum marmurowej podłogi. Wszystko wydało się być normalne, jednak w momencie, gdy Asakura spróbował podnieść swoje trofeum, świat zawirował Hao przed oczyma.
***
Pustka, czerń, otchłań… Hao nie wiedział tego. Wiedział tylko to, iż każda jego myśl formowała się w zestaw dziwnych znaków wybuchających feerią barw.
- ~ Gdzie ja jestem? ~ – Pomyślał Hao, i tym razem pojawiły się dwa zestawy znaków. Asakura, domyślił się, iż widzi swoje pytanie oraz odpowiedź.
- Jesteś w czasie śmierci… – Odezwał się głos w głowie Hao.
Czas mijał nieuchronnie. Hao zadawał pytania i otrzymywał odpowiedzi. Powoli zaczął rozumieć dziwny język znaków. Nie wiedział, jak długo tu jest, jedno jest pewne, nie odczuwał w ty dziwnym świecie żadnych potrzeb. Czas w tym obcym ludzkim istotom miejscu musi biec inaczej. Hao, powoli zaczął zdawać sobie sprawę, że teraz to nie on zadaje pytania, ale na nie odpowiada.
Po wielu godzinach „tej” dziwnej rozmowy, przypominającej raczej przesłuchanie, lśniący punkt pojawił się przed Asakurą i zaczął rosnąć.
Przyjął on owalny kształt wysokości około dwóch i pół metra. Jasne, bijące z niego światło raniło Twoje oczy.
- Idź ja dokonam reszty zniszczenia.. – Dziwnie znajomy głos dało się słyszeć w głowie Asakury.
- Kim jesteś?! – Wrzasnął chłopak, starając się ze wszystkich swoich sił wyplątać, z białego światła, które oplotło go.
***
Przed oczami Hao, zaczęły stawać obrazy z dzieciństwa. Pierwsze słowa, pierwsze kroki, pierwszy kucyk, pierwsi przyjaciele, pierwsza miłość. „Nie zapominaj, że Cię kochamy…” Długowłosy przegryzł sobie wargę, zacisnął powieki i upadł na ziemię. Z jego gardła wydobył się przeraźmy wrzask bólu.
- Brawo synku… – Wysoki, brązowowłosy mężczyzna uniósł pięcioletnie dziecko do góry i zakręcił się z nim.
Hao, opadł ziemię i zemdlał.
***
- Hao… HAO! – Krzyczał Yoh, potrząsając swoim bratem.
- Co się stało? – Pokręcił głową i wstał.
- Spałeś tydzień… – Mruknął Yoh.
…******…
Łahahaha ^.^