Witam nowych czytelników i zapraszam na masakryczny-nudny rozdział.…
Rozdział piąty:
„Uważaj, bo się zabijesz… Braciszku.” – Część: 1.
Pobawmy się trochę, ten bit jest chory.
Chcę się przejechać na twojej dyskotekowej pałce.
Pobawmy się trochę, ten bit jest chory.
Chcę się przejechać na twojej dyskotekowej pałce.
(No sorry, nie mogłam się powstrzymać O.o)
Pobawmy się trochę, ten bit jest chory.
Chcę się przejechać na twojej dyskotekowej pałce.
Pobawmy się trochę, ten bit jest chory.
Chcę się przejechać na twojej dyskotekowej pałce.
(No sorry, nie mogłam się powstrzymać O.o)
- hmm… A gdzie my jesteśmy? – Mruknął Yoh, patrząc na niego z lekkim zdołowaniem.
- Jesteśmy w królestwie króla duchów..
Chłopcy spojrzeli na siebie, a później wybuchli śmiechem.
- Chodźmy.. Wydaje mi się, że będziemy musieli przejść mnóstwo testów i…
- Hao…? – Zapytał przerażony.
- Co? – Długowłosy potomek Asakurów Spojrzał na bliźniaka krytycznie.
- Odwróć się… – Pisnął i zaczął uciekać.
- Eeee… – Chłopak od wrócił się powoli i aż krzyknął widząc wielkiego bawoła.(Po chwili poleciała muzyka z Benechilla^v^).
***
- Kochanie? – Zapytała wysoka blondynka.
- Słucham…? – Odparł cicho czarnowłosy mężczyzna, jakby bojąc się, że gdyby powiedział ton głośniej to mógł by wystraszyć, dwie piękne jaskółki.
- Pozwól mi im pomóc…
- Ehh… Skarbie wież, że nie możesz… Prawda?
- No, ale… Ale… to nasz syn! Błagam Cię…!! – Upadła na kolana, a jej włosy przysłoniły jej duże niebieskie oczy.
- No dobrze, ale pamiętaj masz być ostrożna..
- Kocham cię… – Pocałowała mężczyznę w policzek, a następnie zniknęła, zabierając ze sobą jedynie płaszcz i trzy plecaki.
Mężczyzna w tym czasie spojrzał w tafle wody, na którą patrzył jeszcze chwilę temu wraz ze swą wybranką serca, a po chwili jego wargi wy powiedziały słowa:
- Jesteś naszym synem… – Zrobił pauzę. – …Zeke.
***
Kobieta mknęła przez ciemny las. Zmieniła się w pumę, więc było jej łatwiej. Wskoczyła na gałąź, a później wskoczyła tuż przed, Yoha, który wskoczył na ręce swojemu bliźniakowi.
- Oooo… Ktoś się boi pumy…^^.^. – Parsknął Hao.
- S-spadaj! – Załkał cicho, a później poczuł jak ten mierzwi go po głowie. Puma zostawiła plecaki i zniknęła im z pola widzenia.
- Co to? – Zapytał Hao, podchodząc do plecaków, trzymając cały czas drżącego Hao w ramionach. – Ej… Nie bój się… To od króla duchów. – Uśmiechnął się Hao, oglądając to, co ten im dał: ·Woda w butelkach, bandaże, woda utleniona, jakieś zioła na gorączkę, scyzoryk, kanapki i dwa ciepłe koce.
- Huh… Jak to? Skąd ty… – Chłopak wyjrzał mu z pod ramienia, a później wyciągnął rękę po nie wielką kartkę, a później zaczął czytać.
- ~ Drogi Hao i Yoh muszę wam powiedzieć, że waszym pierwszym zadaniem będzie rozwiązanie zagadki: ·„Tak, jak czas płynie, tak upływa życie, więc zastanów się dobrze czy a by na pewno chcesz je spędzić sam?”
Chłopcy spojrzeli na siebie, a później wybuchli śmiechem.
- Chodźmy.. Wydaje mi się, że będziemy musieli przejść mnóstwo testów i…
- Hao…? – Zapytał przerażony.
- Co? – Długowłosy potomek Asakurów Spojrzał na bliźniaka krytycznie.
- Odwróć się… – Pisnął i zaczął uciekać.
- Eeee… – Chłopak od wrócił się powoli i aż krzyknął widząc wielkiego bawoła.(Po chwili poleciała muzyka z Benechilla^v^).
***
- Kochanie? – Zapytała wysoka blondynka.
- Słucham…? – Odparł cicho czarnowłosy mężczyzna, jakby bojąc się, że gdyby powiedział ton głośniej to mógł by wystraszyć, dwie piękne jaskółki.
- Pozwól mi im pomóc…
- Ehh… Skarbie wież, że nie możesz… Prawda?
- No, ale… Ale… to nasz syn! Błagam Cię…!! – Upadła na kolana, a jej włosy przysłoniły jej duże niebieskie oczy.
- No dobrze, ale pamiętaj masz być ostrożna..
- Kocham cię… – Pocałowała mężczyznę w policzek, a następnie zniknęła, zabierając ze sobą jedynie płaszcz i trzy plecaki.
Mężczyzna w tym czasie spojrzał w tafle wody, na którą patrzył jeszcze chwilę temu wraz ze swą wybranką serca, a po chwili jego wargi wy powiedziały słowa:
- Jesteś naszym synem… – Zrobił pauzę. – …Zeke.
***
Kobieta mknęła przez ciemny las. Zmieniła się w pumę, więc było jej łatwiej. Wskoczyła na gałąź, a później wskoczyła tuż przed, Yoha, który wskoczył na ręce swojemu bliźniakowi.
- Oooo… Ktoś się boi pumy…^^.^. – Parsknął Hao.
- S-spadaj! – Załkał cicho, a później poczuł jak ten mierzwi go po głowie. Puma zostawiła plecaki i zniknęła im z pola widzenia.
- Co to? – Zapytał Hao, podchodząc do plecaków, trzymając cały czas drżącego Hao w ramionach. – Ej… Nie bój się… To od króla duchów. – Uśmiechnął się Hao, oglądając to, co ten im dał: ·Woda w butelkach, bandaże, woda utleniona, jakieś zioła na gorączkę, scyzoryk, kanapki i dwa ciepłe koce.
- Huh… Jak to? Skąd ty… – Chłopak wyjrzał mu z pod ramienia, a później wyciągnął rękę po nie wielką kartkę, a później zaczął czytać.
- ~ Drogi Hao i Yoh muszę wam powiedzieć, że waszym pierwszym zadaniem będzie rozwiązanie zagadki: ·„Tak, jak czas płynie, tak upływa życie, więc zastanów się dobrze czy a by na pewno chcesz je spędzić sam?”
Król duchów…~
Przeczytał w myślach, a później spojrzał, na Hao, który go już postawił.
- Pokaż… – Wyciągnął dłoń po kartę, a chłopak z marszczył śmiesznie nos.
- „Tak, jak czas płynie, tak upływa życie, więc zastanów się dobrze czy a by na pewno chcesz je spędzić sam?
- „Tak, jak czas płynie, tak upływa życie, więc zastanów się dobrze czy a by na pewno chcesz je spędzić sam?
”Król duchów…”
O co tu może chodzić? – Warknął cicho, Hao, patrząc w oczy krótkowłosego. – Przydałaby nam się Kushina.
- Ano… To może chodzić o wszystko... – Stwierdził cicho Yoh.
- No właśnie. – Chłopak usiadł na skale.
Nawet się nie spostrzegli, kiedy skończył im się las, a zaczął teren górzysty. W końcu szli już od sześciu godzin nie? ^.^
- A więc tak… Teraz rozbijamy obóz, a rano ruszymy dalej…
- Dobra…
***
Dziewczyna spojrzała Annę, która to otwierała, to zamykała usta. Nie wyglądała z byt inteligent nie.
- ...O czym ty mówisz?!
- Wiem, brzmi to dziwnie…
- DZIWNIE?! To jest niemożliwe!! To jest chore… – Blondyna opadła na krzesło. – Ohh… Yoh.. – Wstała powoli. – Co się z tobą dzieje? – Na dworze robiło się coraz ciemniej, a Anna nie ustanie wpatrywała się w okno.
***
Hao rozpalił ognisko. Noce w kamiennych jamach są zimne.
- No to, co teraz zrobimy? – Zapytał Yoh, patrząc na długowłosego Asakure z boku.
- Huh? – Czternastolatek odwrócił się do brata i westchnął ciężko.
- Może się zdrzemnij.. – Mruknął Hao.
- A ty?
- Ja popilnuje… Bo ty, kochany braciszku szybko byś mi tu zasnął. – Burknął szaman, patrząc w oczy brata, który już lekko pod sypiał.
- Arigatou[Jap. Dziękuję.] – Wyszeptał Yoh i zasnął.
- Niema, za co bracie… – Pocałował go w czoło i wstał po drewno.
***
Anna ocknęła się, słysząc szloch.
- Mamo! Nie rób Tato, zostaw! Aaaaa! – Krzyczała czarnowłosa przez sen. Anna dotknęła jej ramienia.
- Kushino, Kushi…? – Dotknęła jej ramienia.
Dziewczyna otworzyła natychmiast oczy, po jej policzkach płynęły łzy.
- Co się stało? – Anna spojrzała na to, co dziewczyna trzymała w dłoniach. – Co to? – Wyciągnęła jej z rąk sztylecik. – Skąd to masz? – Zapytała po raz wtóry blondynka patrząc swoimi czarnymi oczami na Kushine.
- Dostałam to od matki na czwarte urodziny. – Wzdrygnęła się na wspomnienie swojego domu.
- Opowiesz mi coś o sobie?
- Dobrze… Jestem Kushina. Tak mnie nazywają. Mam szesnaście lat. Mam siostrę, co prawda młodszą, ale mam… Moi rodzice… Ehh… Są okrutni… Nienawidzą szamanów. Chcieli zabić nawet mnie, gdy zaczęłam rozmawiać z „innymi istotami”. Wówczas miałam cztery lata. Gdy miałam dziesięć wymykałam się w nocy z domu i uciekałam na cmentarz, gdzie zawszę była jakaś impreza.. Taaa… To były czasy. – Zaśmiała się. – Ale pewnej… zimowej nocy ktoś chciał porwać moją młodszą siostrę, gdy mnie nie było w domu, na szczęście już miałam ducha stróża… – Tu pogłaskała kota po łebku, który nie spał przez całą noc. – Pomógł mi ją odbić, ale rodzice powiedzieli, że mogło do tego nie dojść, gdybym była w domu. W tedy wściekłam się i złamałam ojcu rękę a matce zrobiłam ohydną bliznę pazurami, a następnie uciekłam, już na zawszę. Odgrażali się, że mnie zabiją. Nio, ale żyje nie? – Zacmokała kocio oka, wystawiając język w stronę blondynki.
- Wow, podziwiam Cię… – Anna spojrzała na nią.
- Taaa... ale chodźmy spać… – Ziewnęła.
***
Hao leżał, na ziemi i gapił się w gwiazdy, zastanawiając się nad rozwiązaniem zagadki.
- Cholera… – Jęknął, był słaby w zagadkach.
- Co się stało? – Ziewnął Yoh, który się jeszcze nie do końca wy budził.
- Nie nic… – Długowłosy potomek Asakurów westchnął głucho, a następnie uśmiechnął się i wstał. – Wyspałeś się?
Zapytał i zmierzwił bratu włosy.
- Trochę. Dobrze, że niema Anny…
- Hehe… – Zachichotał Hao i pociągnął brata, za łapkę w głąb jakiegoś lasu, gdzie roiło się od jedzenia.
Niebieskie oczy pumy śledziły każdy ich ruch z dokładnością. Gdy groziło im nie bezpieczeństwo to biegła im na pomoc.
- Ehh… Co za dzieci… – Uśmiechnęła się i wskoczyła na kolejną gałąź.
Hao wyczuwał kogoś, kto im pomaga, ale myślał, że to tylko jego wrażenie.
- Hao…? – Zapytał Yoh, zbierając mandarynki i pomarańczki z drzewa.
Szatyn locklnął na brata z pół przymkniętych powiek.
- Hmm…? – Burknął jedynie i wstał odbierając jakieś wyżej wymienione owoce.
- Czemu tylko ja mam zbierać owoce a ty se śpisz?
- Bo ty spałeś całą noc. A właśnie rozwiązałeś zagadkę?
- Nie… A w ogóle, trudniejszej król duchów nie mógł nam dać? – Krótkowłosy zeskoczył z drzewa.
- Nie wiem… W sumie to nie znam tego gościa… – Ziewnął Hao, zasłaniając usta ręką.
- Wracajmy…
- Tak, wracajmy… – Mruknął Hao.
***
Wrócili do obozu. O dziwo, znaleźli spakowane rzeczy i karteczkę, którą Hao podniósł i przeczytał na głos.
- „Moi drodzy… Zdaliście test, możecie iść dalej, ale musicie uważać. Przed wami trudna droga… Odpowiedzią na wasz poprzedni test było „przyjaźń”. Waszym kolejnym zadaniem będzie znalezienie klucza, który jest ukryty na mapie, którą będziecie musieli znaleźć… Macie tylko 24 godziny, na znalezienie tej mapy…
- Ano… To może chodzić o wszystko... – Stwierdził cicho Yoh.
- No właśnie. – Chłopak usiadł na skale.
Nawet się nie spostrzegli, kiedy skończył im się las, a zaczął teren górzysty. W końcu szli już od sześciu godzin nie? ^.^
- A więc tak… Teraz rozbijamy obóz, a rano ruszymy dalej…
- Dobra…
***
Dziewczyna spojrzała Annę, która to otwierała, to zamykała usta. Nie wyglądała z byt inteligent nie.
- ...O czym ty mówisz?!
- Wiem, brzmi to dziwnie…
- DZIWNIE?! To jest niemożliwe!! To jest chore… – Blondyna opadła na krzesło. – Ohh… Yoh.. – Wstała powoli. – Co się z tobą dzieje? – Na dworze robiło się coraz ciemniej, a Anna nie ustanie wpatrywała się w okno.
***
Hao rozpalił ognisko. Noce w kamiennych jamach są zimne.
- No to, co teraz zrobimy? – Zapytał Yoh, patrząc na długowłosego Asakure z boku.
- Huh? – Czternastolatek odwrócił się do brata i westchnął ciężko.
- Może się zdrzemnij.. – Mruknął Hao.
- A ty?
- Ja popilnuje… Bo ty, kochany braciszku szybko byś mi tu zasnął. – Burknął szaman, patrząc w oczy brata, który już lekko pod sypiał.
- Arigatou[Jap. Dziękuję.] – Wyszeptał Yoh i zasnął.
- Niema, za co bracie… – Pocałował go w czoło i wstał po drewno.
***
Anna ocknęła się, słysząc szloch.
- Mamo! Nie rób Tato, zostaw! Aaaaa! – Krzyczała czarnowłosa przez sen. Anna dotknęła jej ramienia.
- Kushino, Kushi…? – Dotknęła jej ramienia.
Dziewczyna otworzyła natychmiast oczy, po jej policzkach płynęły łzy.
- Co się stało? – Anna spojrzała na to, co dziewczyna trzymała w dłoniach. – Co to? – Wyciągnęła jej z rąk sztylecik. – Skąd to masz? – Zapytała po raz wtóry blondynka patrząc swoimi czarnymi oczami na Kushine.
- Dostałam to od matki na czwarte urodziny. – Wzdrygnęła się na wspomnienie swojego domu.
- Opowiesz mi coś o sobie?
- Dobrze… Jestem Kushina. Tak mnie nazywają. Mam szesnaście lat. Mam siostrę, co prawda młodszą, ale mam… Moi rodzice… Ehh… Są okrutni… Nienawidzą szamanów. Chcieli zabić nawet mnie, gdy zaczęłam rozmawiać z „innymi istotami”. Wówczas miałam cztery lata. Gdy miałam dziesięć wymykałam się w nocy z domu i uciekałam na cmentarz, gdzie zawszę była jakaś impreza.. Taaa… To były czasy. – Zaśmiała się. – Ale pewnej… zimowej nocy ktoś chciał porwać moją młodszą siostrę, gdy mnie nie było w domu, na szczęście już miałam ducha stróża… – Tu pogłaskała kota po łebku, który nie spał przez całą noc. – Pomógł mi ją odbić, ale rodzice powiedzieli, że mogło do tego nie dojść, gdybym była w domu. W tedy wściekłam się i złamałam ojcu rękę a matce zrobiłam ohydną bliznę pazurami, a następnie uciekłam, już na zawszę. Odgrażali się, że mnie zabiją. Nio, ale żyje nie? – Zacmokała kocio oka, wystawiając język w stronę blondynki.
- Wow, podziwiam Cię… – Anna spojrzała na nią.
- Taaa... ale chodźmy spać… – Ziewnęła.
***
Hao leżał, na ziemi i gapił się w gwiazdy, zastanawiając się nad rozwiązaniem zagadki.
- Cholera… – Jęknął, był słaby w zagadkach.
- Co się stało? – Ziewnął Yoh, który się jeszcze nie do końca wy budził.
- Nie nic… – Długowłosy potomek Asakurów westchnął głucho, a następnie uśmiechnął się i wstał. – Wyspałeś się?
Zapytał i zmierzwił bratu włosy.
- Trochę. Dobrze, że niema Anny…
- Hehe… – Zachichotał Hao i pociągnął brata, za łapkę w głąb jakiegoś lasu, gdzie roiło się od jedzenia.
Niebieskie oczy pumy śledziły każdy ich ruch z dokładnością. Gdy groziło im nie bezpieczeństwo to biegła im na pomoc.
- Ehh… Co za dzieci… – Uśmiechnęła się i wskoczyła na kolejną gałąź.
Hao wyczuwał kogoś, kto im pomaga, ale myślał, że to tylko jego wrażenie.
- Hao…? – Zapytał Yoh, zbierając mandarynki i pomarańczki z drzewa.
Szatyn locklnął na brata z pół przymkniętych powiek.
- Hmm…? – Burknął jedynie i wstał odbierając jakieś wyżej wymienione owoce.
- Czemu tylko ja mam zbierać owoce a ty se śpisz?
- Bo ty spałeś całą noc. A właśnie rozwiązałeś zagadkę?
- Nie… A w ogóle, trudniejszej król duchów nie mógł nam dać? – Krótkowłosy zeskoczył z drzewa.
- Nie wiem… W sumie to nie znam tego gościa… – Ziewnął Hao, zasłaniając usta ręką.
- Wracajmy…
- Tak, wracajmy… – Mruknął Hao.
***
Wrócili do obozu. O dziwo, znaleźli spakowane rzeczy i karteczkę, którą Hao podniósł i przeczytał na głos.
- „Moi drodzy… Zdaliście test, możecie iść dalej, ale musicie uważać. Przed wami trudna droga… Odpowiedzią na wasz poprzedni test było „przyjaźń”. Waszym kolejnym zadaniem będzie znalezienie klucza, który jest ukryty na mapie, którą będziecie musieli znaleźć… Macie tylko 24 godziny, na znalezienie tej mapy…
Król duchów.…”
Hao spojrzał na brata, a ten westchnął cicho.
- To, co robimy?
- Nic, musimy iść dalej… – Uśmiechnął się rozbrajając Hao i poszedł szukać mapy…
- To, co robimy?
- Nic, musimy iść dalej… – Uśmiechnął się rozbrajając Hao i poszedł szukać mapy…
…******…
To jest dopiero pierwsza część tego opowiadania :D…