niedziela, 17 stycznia 2010

Rozdział: Pierwszy…


Dziwne wrażenie..
shiroi bara no hanabira hitotsu futatsu hirakeba
ano hi no kioku yomigaeru deshou
yasuragi ni terasarete hana wo sakaseta yoru wa
amaku setsunaku irozuiteyuku…

            Ktoś włożył klucz do zamka i przekręcił nim. Drzwi skrzypnęły cicho, a owi mieszkańcy weszli do domu. Krótkowłosy szatyn postawił plecak na ziemi i wbiegł po schodach na trzecie piętro, po chwili krzycząc, że musi się położyć.
Ja postanowił, tak zrobił. Wskoczył pod pierzynę i po sekundzie zasnął

***
            Śniła mu się walka. Widział ból, strach i smutek. Słyszał słowa i poczuł, że żal zalewa jego duszę i umysł. Westchnął cicho, ze smutkiem. Naglę poczuł, jak zimna stal miecza przeszywa jego ciało i obudził się. Poczuł, że koniecznie musi się czegoś napić. Wyskoczył z łóżka i pomknął przed siebie w stronę kuchni. Czuł bezsilność. Oparł się o ścianę i zjechał po niej. Miał dość, chciał umrzeć. Łzy stanęły mu w oczach, a później spłynęły na policzki, a z nich opadły na schody. Płakał? Tak on płakał. Nie mógł tego znieść. Tego bólu. Tej bezsilności. Serce mu pękło w chwili, gdy zabił swojego brata. Jego brata bliźniaka.  Nie znał go, ale czuł, że tak być nie może. Wstał ze schodów i poszedł w stronę kuchni. Wyglądał jak upiór z Luwru. Wziął napoczęty sok malinowy^^ i zaczął go pić. Naglę po pomieszczenia weszła młoda, blond włosa dziewczyna, która chyba chciała również się napić, bo stanęła za młodym Asakórą i spojrzała mu przez ramię i wyjęła sobie sok porzeczkowy, wzięła szklankę i słomkę, a następnie usiadła przy stole i nalała sobie soku. Chłopak również usiadł.
- Płakałeś? – Zapytała w końcu Anna, patrząc na Yoh’a ze smutkiem.
- Nie.. – Odparł cichym, matowym głosem. Jedynie jego oczy mówiły coś innego…
***

            Pięć miesięcy później, w domu Asakurów, dom drżał, aż miło. Yoh znowu wyrznął się o plecak. Anna zaczęła się po nim drzeć, że jest z niego niezdara.
Chłopak puścił jej słowa mimo uszu. Naglę krzyknął:
- Anno, gdzie są moje podręczniki?! – Krzyczał szatyn, marszcząc brwi. Ciemne oczy blondynki zwęziły się, jak u kota, sama dziewczyna westchnęła cicho i podeszła do chłopaka, który już od pół godziny biegał po domu.
- Tu koteczku.. – Anna postawiła przed chłopakiem jego plecak i dodała. – Musimy się pospieszyć. Bo densha[Po Jap.: pociąg.]nam odjedzie… – Chłopak mruknął coś pod nosem, za co dostał kuksańca w żebra.
- Ejj Anno to bolało… T^T. – Burknął ze złoszczony Yoh, ale uśmiechnął się.
- Nie gadaj tyle tylko chodź.. – Anna znów chciała go uderzyć, ale tu ich znowu zdziwiło, bo gdzieś z głębi domu dobiegł ich głuchy, dobrze znany dźwięk, jakby telefonu, ale oni znali skądś ten sygnał i na pewno nie był to telefon. Anna spojrzała na Yoh’a, a ten westchnął i pobiegł do szafy i otworzył ją. Z szafy posypały się różne rzeczy. – To jest… To jest.. – Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia i krzyknął do Anny, która siedziała na schodach i czytała swój nowy podręcznik. – Anno wznowiono turniej.. Yatta! (Ja bym się tak nie cieszyła^^)
- Na serio? – Dziewczyna zaśmiała się złowieszczo, zatrzaskując książkę wraz z plecakiem, a powili obie rzeczy wylądowały w kącie pokoju. – Masz zacząć natychmiast trenować(Mhahaha^^, wiedziałam..!!)
- Ale Anno.. T-T..
- Co ruchy. Ruchy. Bez żadnego „ale”.. Pięć set okrążeń, dookoła miasta.

***
            Długowłosy chłopak leżał w trawie. Jego twarz, nogi i ręce były we krwi, przez jego połamane żebra ciężko mu się oddychało. Nie daleko chłopaka stał mały, różowy potworek, znany jako duch ognia, który również ledwie żywy utrzymywał się na nogach. Naglę z gęstej trawy wyskoczył wielki, wilk, który wziął chłopaka na swój grzbiet i pomknął z nim gdzieś.
***
- …Co nim będzie? Wyzdrowieje? On już śpi trzeci tydzień i…i…i!
-Uspokój się. Nic mu nie będzie. – Czuł śmierdzącą woń bandaży i leków, które utrudniały mu ruch. Poruszył dłonią i syknął cicho, boleśnie. – …Hao? Hao – Słyszał czyjś głos, ale nie wiedział dokowo owy głos należy. Czternastolatek uchylił swe ciemno brązowe oczka i spojrzał w oczy dziewczyny, która z matczyną troską pochylała się nad nim mi mówiła coś do niego. Chłopak nic z tego nie zrozumiał. – Nareszcie się obudziłeś. Twój duch stróż się o ciebie strasznie bał.. – Ciągnęła wywód jeszcze chwilę, ale chłopak jej przerwał. Ledwo poruszając wargami powiedział.
- Wo..dy.. – Jęknął błagalnie, a szczupła dziewczyna natychmiast się poderwała i pobiegła gdzieś. Chłopak chciał wstać, ale obolałe mięśnie nie dawały mu na to pozwolenia. Duch ognia podleciał do niego(Dobra, uznajmy, że owy duch ma wymiary 1x15^^, bo w przeciwnym wypadku rozwalił by całą konstrukcję budowli, w którym się znajdowali :D)i zapytał cichym głosem:
- Nic ci nie jest panie? – Odparła mu cisza. Młoda szamanka wróciła z kubkiem orzeźwiającej wody.
- Proszę Hao. Nazywam się Kushina. Kushina Zimoch. – Powiedziała wlewając wodę do ust młodego chłopaka. Nic jej nie odpowiedział.
- Gdzie ja jestem? – Zapytał w końcu. Ostatnią rzeczą jaką pamiętał była walka, którą on przegrał. Zacisnął palce bardzo mocno.
- Znajdujemy się w jaskini, sto metrów pod ziemią. Dzięki twojemu duchowi, żyjesz… – Czarnowłosa istotka była bardzo gadatliwa.
- Zamknij się. Głowa mnie boli. – Posłusznie się jak to pięknie ujął Hao zamknęła, ale po chwili jej buzia znowu się otworzyła a sama dziewczyna znowu zaczęła monolog, którego Hao nie chciał słuchać, ale zaś z drugiej strony nic mu to nie przeszkadzało. Wyłączył się. Zamknął oczy. Dziewczyna westchnęła cicho i przykryła chłopaka, a po chwili cicho wycofała się z pomieszczenia. W jej oczach dało się zobaczyć szczerą i jedyną przyjaźń. Przyjaźń bez wzajemności. Przyjaźń, w która nigdy miała nie zaistnieć. A jednak. Ona wierzyła, że Hao się  zmieni, że będzie dobry.
- Przed nami długa droga.. Hao. – Wyszła, zamykając za sobą wejście.
***
            Stała w sklepie, rozglądała się za owocami. Westchnęła cicho.
- To bez sensu. – Wyszeptała do siebie, wkładając do wózka kilogram bananów. Naglę poczuła wibrację swojego telefonu a po chwili z telefonu popłynęła piosenka:
Yume no yume no hate e
Hanarerarenai

Mou nando mo akiramete wa oshikorosu tabi
Ikiba no nai kanjou ga me o samashiteku
Kegare no nai sono hohoemi zankoku na hodo
Tooi sonzai da to wakaru yo

Lenai kizu kokoro mushibamu dake na no ni
Yami no (naka ni) ima mo (yadoru) omoi o osaekirenai

Akaku akaku akaku yurete
Yume no yume no hate e
Deatte shimatta unmei ga mawaridasu
Dare mo dare mo shiranai himitsu
Ochite ochite ochite
Mou modorenai tsumi o kizande mo kitto

Kodoku no fuchi arukinagara sukuwarete ita
Donna toki mo kawaranai riaru na hitomi
Demo hikari ga mabushii hodo umareru kage wa
Fukaku irokoku shinobiyoru yo

Futatsu no kodou maru de awase kagami no you ni
Niteru (keredo) chigau (itami) mugen ni tsuzuite iku

Akaku akaku akaku Monte
Subete subete keshite
Kanau koto no nai maboroshi ga ugokidasu

Tsuyoku tsuyoku hakanai yoru o
Koete koete koete
Nogarerarenai tsumi ni oborete mo kitto

Akaku akaku akaku yurete
Yume no yume no hate e
Deatte shimatta unmei ga mawaridasu

Dare mo dare mo shiranai himitsu
Ochite ochite ochite
Mou modorenai tsumi o kizande mo kitto…>

- Moshi-moshi? – Odebrała, po drugiej stronie odezwał się głos mężczyzny.
- Kiedy będziesz?
- Nie wiem… Może jutro?
- Dobra, ale pamiętaj Yakuza czeka na ciebie.
- Wiem. – Ziewnęła. – To wszystko?
- Taaa…
- Ej Kaka(shi)…?
- Co?
- Jakie lubisz owoce?
- Maliny, jabłka, pomarańczę i mandarynki(To ostatnie jest dla SpokoYoh^^)
- Dzięki. To pa;* – Posłała całuska i poszła dalej, wybierać: Malinki, jabłuszka, pomarańczki i mandaryneczki.
***
            Długowłosy Asakura starał się wstać, ale jakoś średnio mu to wychodziło. Co musie udawało usiąść, to co chwila znowu opadał z powrotem na pościel. Już jego braciszek mu za to zapłaci i to z nawiązką. W końcu dał mu osobie znać ból i chłopak znowu opadł na pościel, kwiląc i jęcząc z bólu. Naglę skała rozsunęła się, a przez nią wpadła dziewczyna, która spojrzała z przerażeniem na chłopaka, który ledwo co oddychał.
- Rany boskie!! Hao czy ciebie już całkiem zmysły odebrało?!! – Krzyknęła z przerażeniem patrząc na przesiąknięte krwią bandaże. Podbiegła do niego. – Trzeba ci te bandaże zmienić… – Rzekła twardo, na co Hao prychnął ze złością. – No dobra. Zaraz wracam. Leż i się nie ruszaj! – Krzyknęła i wybiegła, by po chwili wrócić, z bandażami i innymi rzeczami do dezynfekcji ciała. – Turniej został wznowiony, wiesz o tym nie? – Zapytała złotooka dziewczyna, marszcząc swoje śliczne brwi. Westchnęła cicho. Długowłosy spojrzał na nią i uśmiechnął się chłodno.
- Hm… Trzeba by się pokazać. – Westchnął szaman z ulgą, gdy stare opatrunki zniknęły.
- To nie możliwe. Hao twoje rany… Eeee… Co się z nimi stało? – Chłopak uśmiechnął się złowieszczo, ale zaraz odpowiedział:
- To normalne. – Zaśmiał się dźwięcznie, ale z lodem.
- Yyy… Jak to?
- Mój klan[Dla nie wiedzących „Klan” to „rodzina”..]ma taką jakby moc samo uzdrawiania.
- A-aha.. Więc… Eee… Bandaże nie będą potrzebne? – Brunetka uśmiechnęła się szeroko.
- Raczej już nie.. – Dziewczyna posmutniała. Chłopak umiał czytać w myślach, więc w lot załapał o co chodzi. – Ja nie potrzebuję przyjaciół, ale jak chcesz mogę cię trenować, ale musisz być mi posłuszna.
- Hai, hai, Hao-chan! – Krzyknęła, a po chwili już leżała na ziemi, przygnieciona przez nogę długowłosego. Miała wrażenie, że ma połamane żebra.
- Lekcja pierwsza: nie jestem „chan”[Jap.: Do dzieci^^]. Lekcja druga: Musisz być bardziej wyczulona.. – Zaśmiał się chłodno i zdjął nogę z dziewczyny, która wstała szybko i chciała mu oddać pięknym za nadobne. Hao jednak przewidział ruch złotookiej(Ja mam złote/kocie oczka :D)dziewczyny i złapał ją za nogę i wykręcił ją tak, że dziewczyna krzyknęła z bólu. Hao puścił ją, a ta upadła na ziemie. Złapał ją.
- Szybka jesteś… – Syknął. – …ale ja jeszcze szybszy. – Dodał, puszczając ją. Ona upadła na cztery literki.  – Chodź, na uczę cię kontroli ducha. – Usiadł na ziemi tuż przy wodospadzie. Dziewczyna usiadła obok. – Masz ducha stróża? – Zapytał szaman, na co ta pokręciła przecząco głową. – No to mamy problem… – Westchnął cierpiętniczo Hao.
- Znaczy mam, ale ona się mnie nie chcę słuchać, więc postanowiłam ją odesłać. – Westchnęła ciężko.
- Wow, jesteś niesamowita. Chcesz być szamanką, ale umiesz przywoływać duchy… Tak?
- Tak, ale to nie wszystko. –  Uśmiechnęła się rozbrajająco i dodała. – Mogę być medium, zwierzakiem a nawet tobą. Mało to mam wizję przyszłości, jak dotknę jakieś rzeczy, czy nawet osoby, nie są one dokładne, ale są. Odkąd pamiętam mam wizję, szamanką chcę być od niedawna.
- No dobra… Przywołaj tego twojego ducha.
- Hai.. – Uśmiechnęła się. Wyciągnęła z kieszeni jeansów, czarne, małe korale, które dostała od babci w wieku czterech lat. – Duchy, jeżeli słyszycie dźwięk moich korali, jeżeli widzicie ich plask. Przybywajcie. Przyzywam demona, Kikiru…!! – Krzyknęła a przed dziewczyną stanął kot z dwunastoma ogonami. – Ohayo Kikiru-sama. – Kushiny skłoniła się kotu.
- Witaj Kushino. – Kotka uśmiechnęła się, a po chwili jej śliczne, złote oczęta spoczęły na Asakurze, który patrzył w szoku, na demonicznego kota.
- Tak.. Eeee… To twój duch stróż? – Zapytał spokojnym głosem.
- Taaa… – Kot warknął na ducha ognia, który podpalił go, niechcący.
- Ejj… Uspokój się kocie. – Dziewczyna spojrzała na demona błagalnie.
- Wal się… Grrrr…!! – Warknęła kotka, a dziewczyna westchnęła. Kotka warknęła coś pod nosem, a po chwili opadł na ziemie. – Dlaczego?! – Krzyknęła złotooka demonica, starając się poruszyć. Nie udało się jej. Hao uśmiechnął się złowieszczo, a jego do tej pory wyciągnięta pięść zacisnęła się. Kot ryknął przeraźliwie, a po chwili odetchnął z ulgą.
- Bo powinnaś być posłuszna swojej pani.. – Warknął chłopak. Kot uniósł się na łapak i spojrzał z kurwikami w oczach na chłopaka, który uśmiechał się pogardliwie. – Dobra, spróbuj skoncentrować swoje foryyoku na swoim duchu stróżu.
- Dobrze, Hao… – Powiedziała cicho, ze spokojem. – Chłopak spojrzał na wodospad i wyciągnął przed siebie dłoń. – Ja muszę coś sprawdzić, ale ty trenuj. – Zacisnął dłoń, a po chwili woda, rozsunęła się, tak jakby Hao miał nad nią kontrole.
 (Mój demon: - Czy Hao nie opanował przypadkiem gwiazdy jedności? O.o
 Ja: - Eeee… No?
 Mój demon: To dlaczego napisałaś „tak jakby”? O.o
 Ja: Bo tak mi się podoba ;X).
- Dobrze Hao… Tylko… – Mruknęła ona, patrząc na swojego „przyjaciela”.
- Tylko…?
- Nie rób nikomu krzywdy, no chyba, że drzewom.. – Spojrzała na niego a w jej oczach dało się ujrzeć proszącą nutę.
- Zgoda… – Warknął na nią w końcu i zniknął za wodospadem.
- Ty jednak jesteś dobry.. – Mruknęła i zaczęła trening.

***
            Yoh leżał w łóżku, na boku. Myślał o swoim bracie. Spojrzał w okno, a później westchnął ciężko. Wstał powoli, podchodząc do okna.
- Stało się coś? – Zapytał Amidamaru, stając za nim.
- Nie, nic. Tylko spać nie umiem, czuję coś. Nad chodzące zło. Czujesz to?
- Taa… Też to czuję.
- Ja już dziś nie zasnę. – Westchnął i spojrzał na swojego ducha stróża.
-Idę potrenować, idziesz ze mną? – Zapytał spokojnym, cichym głosem. Amidamaru spojrzał mu w oczy widział w nich lęk. Lęk i coś jeszcze, coś czego on, duch stróżne umiał z rozumieć. Była to nuta żalu i bólu.
- Pewnie, przecież w końcu jestem twoim duchem nie?
- A no… – Yah, wyskoczył przez okno i pobiegł na ulicę
***
            Hao patrzył na brata, który robił już czternaste okrążenie. Nie mógł go zabić, za dużo byłoby roboty, a Kushina by go zamordowała. Obiecał jej, że nic nikomu nie zrobi.
- Hej kto tam jest.. Wyłaś.. Wiem, że tam jesteś.. – Usłyszał, ale nie miał ochoty by schodzić.
- Jesteś głupi braciszku. – Warknął złowieszczo, a później zniknął. Nie był tchórzem i nie bał się pokazać bratu, po prostu nie chciał się chwilowo ujawniać. Yoh stał jak sparaliżowany gdy powietrze ciął głos jego brata.
- Ami-da-maru? Czy słyszałeś to co… ja…? – Brązowe oczy spojrzały z przerażeniem na białowłosego mężczyznę, który spojrzał i na niego.
- Nie wierze, że to powiem, ale wychodzi na to, że Zeke Asakura, żyję..
…******…

Ciąg dalszy nastąpi..

2 komentarze:

  1. dziękuję za te zmiany. bo to naprawdę przykro, jak ktoś nie uszanuje twojej ciężkiej pracy... zresztą widzisz, teraz pisałaś sama i wyszło Ci całkiem dobrze:) jak jeszcze tylko pogodzisz mi bliźniaków to już będzie w ogóle w porządku^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Próbowałam to czytać ale to jest... nie, nie beznadziejne. Ale pomieszane, z błędami i w ogóle powinnaś nad tym popracować. może w dalszych rozdziałach jest już lepiej ale za bardzo nie mam ochoty dalej czytać, przykro mi. Pracuj nad sobą dalej!
    Z poważaniem
    Rashel

    OdpowiedzUsuń

Regulamin:

1.1. Kushina w Yakuzie ma zawsze rację. 



1.2 Jeżeli Kushina w Yakuzie nie ma racji patrz punkt pierwszy.

2.1 Tu posty są zamieszczane ....(Różnie:D)

2.2 Piszę bo lubie;P.

2.3 Nie chcę widzieć komentarzy w stylu: "Głupie to"/"Nie podoba mi się twoje opo.".. Jak komuś nie odpowiada. WYPAD=__=.

3.1 Powiadamiam przez:

3.2 * Gadu-Gadu.

3.3 * Blogi.

4.1 SPAM... Hmm.. Jak chcecie, dawajcie*Wzrusza ramionami:D*


5.1 OPOWIADANIE NIE JEST YAOI^^. POROSTU ZWYKŁE OPOWIADANIE..

Pozostałych zapraszam do czytania i komentowania^^).